Jak długo jeszcze potrwa karnawał na rynkach?
Podczas gdy karnawał trwa jeszcze w najlepsze rynki akcji i obligacji świętują rekordowe wzrosty. Co z walutami i surowcami? Kiedy możemy spodziewać się zmian?
AKCJE
Tak się złożyło, że 14 lutego bieżącego roku mamy dwa święta. Walentynki i Środę Popielcową. Niektórzy będą mieli wesołe święto zakochanych inni raczej smutną w swej wymowie środę. Tak i globalny rynek inwestujących w akcje podzielił się na tych którzy mają wesoły czas i na tych którym do śmiechu nie jest. Pierwszy miesiąc roku upłynął dla inwestujących w akcje amerykańskie, japońskie czy żeby nie szukać daleko – niemieckie, w szampańskich nastrojach.
Dla inwestorów przywiązanych do krajowego rynku karnawał łączy się raczej z bólem głowy. Polskie akcje wyraźnie odstawały od akcji krajów rozwiniętych. Przyczyną takiej sytuacji mogła być chęć realizacji zysków przez amerykańskie banki inwestycyjne, których szczyt aktywności przypadał na jesień ubiegłego roku, kiedy to obserwowaliśmy powyborcze feeryczne wzrosty. Nie pomagał też mocny dolar w stosunku do walut regionu, co czyni w naturalny sposób akcje polskie mniej atrakcyjnymi. Jeśli jednak wzrosty na wiodących rynkach się utrzymają, to w którymś momencie polska giełda nadrobi stracony dystans. Trend spadkowy, trwający od początku roku na GPW, mógłby zostać pokonany po ewentualnym przekroczeniu 2260 pkt.
Szansa na pokonanie wymienionego poziomu oporu zdarzy się już na początku miesiąca, po decyzji FED (obstawiam tak jak większość brak zmiany stóp) i konferencji Jerme'a Powella. W Europie indeks giełdy niemieckiej DAX, notuje w końcówce miesiąca (30.01 godz 11.56) podejście do poziomu 17000 pkt. i od nowego rekordu wszech czasów (ATH) dzieli go 3pkt… Bardzo możliwe, że w momencie czytania tego komentarza właśnie te maksymalne notowania osiąga. Podstawowym argumentem za wzrostami jest otoczenie obniżek stóp procentowych, czy też nadzieja na rozpoczęcie cyklu obniżek.
Bardzo ciekawa jest statystyka odnosząca się do pierwszej w cyklu obniżki stóp procentowych. Otóż, w zdecydowanej większości wypadków po inicjującej cykl obniżce, rynek akcji jest po roku na zdecydowanie wyższych poziomach. Nie stało się tak, w całej historii, tylko trzy razy (1932 rok, 2001 rok oraz 2007 rok). Kluczowa dla zachowania się rynku akcji będzie zatem nie tyle decyzja FED co konferencja po posiedzeniu. Wiele przemawia za tym, że będzie ona przyczynkiem do dalszych wzrostów. Coraz bardziej prawdopodobny staje się scenariusz bazowy na ten rok, w którym dopiero fakt obniżki może zepchnąć akcje z rekordowych poziomów, podczas gdy na nadziejach budowane są wzrosty. Od 1980 roku było 20 cyklów obniżania stóp procentowych.
Za każdym razem rynek akcji znajdował się albo na maksymalnych poziomach albo nie więcej niż 2% od swojego ATH (all time high). Paradoksalnie więc, dla forowanego scenariusza (wzrostów cen akcji do czasu obniżki) ewentualne przesunięcie rozpoczęcia cyklu obniżek stóp (z marca na lato) wydłużyć może hossę na amerykańskim rynku. Nie co inaczej najbliższą perspektywę rysuje inna statystyka… Obecny rok jest w USA rokiem wyborczym. Na podstawie historii z okresu 1988-2020, rok taki wygląda tak, że pierwsze pół roku jest ruchem bocznym, natomiast po wyborach następuje ruch w górę. Póki co radosny karnawał na rynku akcji trwa. Gdy się skończy będzie post.
OBLIGACJE
Trend na rynku obligacji skarbowych wyznacza prawdopodobieństwo wejścia w cykl obniżania stopy procentowej w USA. W rok wchodziliśmy z 70% wyceną prawdopodobieństwa obniżenia stopy co pomagało cenom obligacji. Wystarczyło kilka wypowiedzi członków FED studzących nastroje i już poniżej 50% uczestników rynku oczekuje obniżki stóp procentowych przez FED. Ta zmiana spowodowała spadki cen obligacji w styczniu.
Warto zwrócić uwagę, że FED w zeszłym tygodniu podał do wiadomości, że z dniem 11 marca kończy się program uruchomiony podczas kryzysu banków regionalnych w zeszłym roku, tzw. Bank Term Funding Program (BTFP). Jednocześnie FED podniósł oprocentowanie pożyczek dla banków komercyjnych z tego funduszu, co może wpłynąć na rynek nowych pożyczek bankowych. Banki bowiem chętnie korzystały z tego programu. Polskie obligacje skarbowe poruszają się zgodnie z rytmem wyznaczanym przez obligacje amerykańskie póki co ignorując zagrożenia wynikające z oczekiwań inflacyjnych. Minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska zasugerowała w wywiadzie, że obecne zamrożenie cen energii nie będzie przedłużone w obecnej postaci na drugą połowę roku, ponieważ jest to coraz większym obciążeniem budżetowym.
W tym samym wywiadzie Pani Minister uspokajała, że rząd nie dopuści do tego, żeby „ceny poszybowały”, ale będzie chciał chronić przed nadmiernym wzrostem cen przede wszystkim gospodarstwa domowe, dla których to jest wyzwanie. Rozwiązania w tej sprawie mają być przedstawione za mniej więcej kwartał. Od tego jaki dokładnie kształt będą miały rządowe rozwiązania zależy w dużym stopniu skala odbicia w górę inflacji w II półroczu. Jeśli ceny gazu i prądu od połowy roku wzrosną o 20-30% to dynamika CPI wzrośnie do ok. 7% w grudniu. Gdyby rządowe rozwiązania nie miały charakteru powszechnych ulg, tylko dopłat czy transferów kierowanych do wybranych grup społecznych, skala wzrostu cen ujawniona we wskaźniku CPI mogłaby się okazać większa. Pchać inflację w górę może też podaż pieniądza.
Dane za grudzień opublikowane w styczniu pokazały wzrost o 8,5% r/r (prognoza rynkowa 8,2%). W tej sytuacji, w dalszym ciągu atrakcyjne na tle obligacji skarbowych wydają się obligacje korporacyjne. Średnia stopa zwrotu funduszy obligacji korporacyjnych w styczniu (wg AnalizyOnline 0,75%), była wyraźnie wyższa niż funduszy obligacji skarbowych długoterminowych (wg AnalizyOnline -0,03%) i ta tendencja powinna się utrzymać, choć w lutym nie powinna być już tak dynamiczna bo krótkoterminowe odbicie cen obligacji skarbowych jest bardzo prawdopodobne.
SUROWCE
Od początku 2024 kurs ropy pnie się systematycznie w górę. W ostatnim dniu stycznia za baryłkę ropy typu Brent płacono 82,1 USD. Natomiast za baryłkę ropy WTI na giełdzie w Nowym Jorku 77,2 USD. W rok wchodziliśmy z ceną 70 USD, a więc mamy okrągły 10% wzrost ceny. To ciągle daleko do cen maksymalnych. W dniu napaści Rosji na Ukrainę, 24 lutego 2022 r. (to już dwa kata temu!) baryłka Brent kosztowała 99 dolarów, a WTI wyceniana była na 92,8 dolarów. Nie mówiąc o maksymalnych notowaniach, które przekraczały 130 USD za baryłkę. Za wzrostem cen stoi sytuacja geopolityczna. Na Bliskim Wschodzie po ataku na bazę wojskową USA rynek czeka na potencjalną odpowiedź Stanów Zjednoczonych. Powiązana z Iranem grupa zbrojna Kataib Hezbollah - która według Pentagonu może stać za atakami - ogłosiła we wtorek zawieszenie wszystkich swoich operacji wojskowych przeciwko wojskom amerykańskim w regionie. W konflikcie izraelsko-palestyńskim Hamas poinformował we wtorek, że otrzymał i analizuje propozycję zawieszenia broni. Wydaje się, że jest to najpoważniejsza inicjatywa pokojowa od czasu pierwszego, krótkotrwałego rozejmu, który rozpadł się w listopadzie. Ewentualne uspokojenie sytuacji plus analiza techniczna to dwa poważne argumenty za odwróceniem trendu wzrostowego na tym surowcu. Cena ropy rysuje bardzo mocno dostrzeganą i lubianą przez analityków formację RGR („głowy z ramionami”), która jest prognozą mocnych spadków. Trzecim ważkim argumentem za ewentualnym spadkiem ceny są kłopoty chińskiej gospodarki co powoduje obawy o popyt. Styczeń na rynku złota był bardzo spokojny. Pasmo wahań pozostawało ograniczone. Póki co sufitem dla notowań jest poziom 2038 USD za uncję a wsparciem 2000 USD. Stronie popytowej powinny pomagać niepokoje na Bliskim Wschodzie. Prognozowane akapit powyżej uspokojenie w tym regionie może powodować spadek ceny. Rozstrzygająca jednak dla ruchu cenowego w lutym będzie konferencja po posiedzeniu FED. Na razie na rynek napłynęło więcej jastrzębich komunikatów niż oczekiwano, co wspiera wyższą wartość dolara i ogranicza potencjał wzrostowy cen złota. Podobnie mocny dolar wpływa negatywnie na cenę miedzi (też wyceniana w USD). Według raportu CNBC przewidywane (jak już zacznie się cykl obniżek) osłabienie dolara, zakłócenia podaży w górnictwie, rosnący popyt branży OZE - wszystkie te czynniki mogą przyczynić się do wzrostu cen miedzi aż o 75 proc. w najbliższych dwóch latach. CNBC powołuje się między innymi na raport BMI (jednostka badawcza Fitch Solutions), zgodnie z którym ceny miedzi wzrosną dzięki zwiększonemu popytowi napędzanego transformacją energetyczną.
WALUTY
Złotówka, tak jak inne waluty regionu w styczniu była zmęczona jak po dobrej imprezie. Miesiąc zaczęła na poziomie 4,34 PLN za EURO i skończyła na poziomie… 4,34 PLN za EURO. Trochę zmienności mieliśmy w ciągu miesiąca, gdy złoty się osłabiał i pozostawał powyżej tego poziomu. Ponieważ USD umocnił się do EURO (w związku ze zmianą oczekiwań co do miesiąca w którym FED rozpocznie cykl obniżania stopy) to PLN zdeprecjonował się w stosunku do dolara i przekroczona została bariera 4 PLN.
Wśród walut regionu najbardziej tracił forint. MNB właśnie po raz czwarty obniżył stopę procentową i wynosi ona równe 10%. Komentarze z ostatnich dni na temat planowanych administracyjnie zmian oprocentowania kredytów mimo niechętnego nastawienia banku centralnego, a także informacji o możliwym zablokowaniu funduszy UE dla Węgier w przypadku blokowania przez nich pakietu pomocy dla Ukrainy z pewnością czynią forinta mało atrakcyjnym. Zgoła inaczej inwestorzy zachodni powinni postrzegać złotówkę, gdzie mamy (czy też mamy mieć) wyraźną poprawę w relacjach z UE co przełożyć się przecież ma na strumień gotówki. Scenariusz bazowy dla złotówki pozostaje więc bez zmian i mimo marnego stycznia w najbliższych miesiącach należy spodziewać się umocnienia. Rozstrzygający w dłuższym terminie powinien okazać się dysparytet stóp. Może dojść do sytuacji w której wiele krajów będzie obniżało stopę procentową a w naszym kraju zacznie zwyciężać koncepcja, wedle której należy podwyższyć stopę procentową.
Członek rady EBC K. Knot powiedział, że obniżki stóp w strefie euro są możliwe gdy zacznie się obniżać dynamika płac (co jest bardzo możliwe). Wielokrotnie już wspominana konferencja FED (w dniu jutrzejszym) wyznaczy trend na luty. Ewentualny jej jastrzębi wydźwięk, to krótkoterminowe najpoważniejsze zagrożenie dla notowań złotego. Krótkoterminowe, bo przecież w najgorszym przypadku do obniżek dojdzie latem, a to będzie moment w którym w Polsce będzie już widoczne podnoszenie się inflacji co będzie dostarczać RPP argumentów za… podwyżką stopy. Jeśli więc ferie jeszcze nie są dla nas jakoś wyraźnie tańsze to letnie wakacje już być powinny.
Powyższy komentarz nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor ich opracowania, ani Phinance S.A., nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez podania źródła jest niezgodne z prawem.