Widmo sankcji nad kolejnym eksporterem ropy.
W atmosferze wszechobecnego strachu Nicolas Maduro znów zdobył władzę w Wenezueli, chociaż opozycja i znaczna część świata wzywała do odwołania wyborów. Reżim w Caracas nie posłuchał. Teraz Stany Zjednoczone i ich sojusznicy mogą nałożyć sankcje uniemożliwiające Wenezueli eksport oraz import ropy naftowej - pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.
Więzienie opozycjonistów, przejęcie Sądu Najwyższego oraz Komisji Wyborczej przez władze, a także umieszczenie specjalnych czerwonych namiotów przed lokalami wyborczymi, gdzie skanowano dokumenty obywateli i zachęcano do głosowania na Maduro, to zachowania przeczące zasadom państwa prawa.
Obecnie jednak dużo ważniejszy jest fakt, że w Wenezueli panuje olbrzymia bieda. Brakuje żywności i leków. Wojsko brutalnie broni reżimu, a Caracas nie wpuszcza do kraju organizacji humanitarnych. Do tej pory Unia Europejska oraz USA nałożyły względnie łagodne sankcje na osoby i przedsiębiorstwa powiązane z Maduro. Czy wypaczone wybory zmienią podejście Waszyngtonu i Amerykanie zastosują opcję nuklearną, czyli obejmą sankcjami wenezuelską ropę?
Sankcje przyspieszą upadek reżimu
„Musimy się upewnić, że sankcje będą nakierowane na skorumpowany reżim, a nie na zwykłych ludzi. Sankcje na przemysł naftowy są bardzo ważnym krokiem. One są teraz intensywnie analizowane” - mówił w niedzielę w Buenos Aires zastępca sekretarza stanu USA John Sullivan.
Według danych EIA Stany Zjednoczone nadal importują ok. 200-300 tys. baryłek ropy naftowej z Wenezueli. To mniej więcej 15-20 proc. bieżącego wydobycia tego południowoamerykańskiego kraju. Dodatkowo również USA eksportują kilkadziesiąt tys. baryłek dziennie lekkiej ropy i produktów przemysłu petrochemicznego, które są używane do rozcieńczenia ekstra-ciężkiej wenezuelskiej ropy. Bez importu ze Stanów Zjednoczonych wenezuelski eksport jest praktycznie niemożliwy, gdyż ropa z pasa rzeki Orinoco ma praktycznie formę stałą i bez rozcieńczenia nie nadaje się ani do transportu, ani do eksportu.
Utrata amerykańskiego rynku dla Wenezueli oraz zakaz importu z USA mogłyby szybko doprowadzić do upadku socjalistyczne władze. Ta decyzja może być nawet podjęta w najbliższych dniach.
Ropa bez sankcji też droga
Wstrzymanie się z nałożeniem obostrzeń na wenezuelski handel surowcami wcale nie oznacza, że produkcja będzie rosła. Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) szacuje, że tylko i wyłącznie ze względu na brak inwestycji w sektorze naftowym wydobycie do końca roku może spaść o kolejne kilkaset tys. baryłek dziennie (bpd). Obecnie Wenezuela produkuje ok 1,4 mln bpd, czyli o ponad 600 tys. mniej niż jeszcze półtora roku temu.
Fatih Birol, dyrektor wykonawczy IEA, wypowiadając się w poniedziałek dla agencji Bloomberg, stwierdził, że sytuacja w Wenezueli jest obecnie „główny ryzykiem” dla rynku ropy naftowej. Birol również sugerował, że zagrożenia dla bilansu podaży i popytu są nawet większe niż w przypadku Iranu.
Sankcje na Wenezuelę to nie to samo co na Iran
W perspektywie kilku miesięcy nie ma dobrego rozwiązania, jeżeli chodzi o podaż ropy z Wenezueli. Zarówno w przypadku sankcji, jak i ich braku można oczekiwać spadku produkcji, mniejszej globalnej podaży tego surowca energetycznego i wysokich cen.
Wydaje się jednak, w dłuższym okresie zdecydowanie lepszy jest scenariusz z sankcjami. Z jednej strony powinien on pozbawić reżim Maduro władzy, a więc rozpocząć również normalny proces inwestycyjny w sektorze wydobywczym. Wenezuelska ludność mogłaby także zacząć czerpać korzyści z największych na świecie złóż ropy naftowej.
W przypadku uruchomienia sankcji Amerykanie mogą skorzystać ze swoich rezerw strategicznych, które pozwolą na zmniejszenie presji na wzrost cen. USA również prawdopodobnie wywrze presję na Arabię Saudyjską i ich sojuszników, by w razie tak gwałtownego spadku podaży została zwiększona produkcja przez państwa zrzeszone w OPEC.
W przeciwieństwie do irańskich sankcji te nałożone na Wenezuelę mogą więc przerwać trend niższego wydobycia ropy. Dodatkowo będą one miały poparcie znacznej części świata (UE, Kanada, większość krajów Ameryki Łacińskiej), a także prawdopodobnie przysłużą się do pomocy lokalnej ludności, która jest ofiarą olbrzymiego kryzysu humanitarnego oraz gospodarczego.
INFORMACJE O MARCE
Cinkciarz.pl, globalny fintech z Polski, udostępnia wielowalutowe usługi finansowe: wymianę walut, przekazy pieniężne, karty wielowalutowe, płatności, pożyczki w wielu walutach oraz usługi inwestycyjne.
Dostawcami usług dla indywidualnych i biznesowych użytkowników Cinkciarz.pl są spółki należące do grupy Conotoxia Holding. Ich biura znajdują się w Zielonej Górze, Warszawie, Chicago i Limassol.
Analitycy i eksperci fintechu regularnie zdobywają wyróżnienia wiodących światowych agencji informacyjnych za trafność prognoz walutowych..