Budżet idzie na rekord
Pierwsza połowa 2017 r. zapisze się w historii Polski jako okres rekordowo dobrej sytuacji budżetowej. Zamiast zwyczajowego deficytu w czerwcu zanotowano 5,86 mld zł nadwyżki, co było najlepszym wynikiem w historii. Co składa się na poprawę w stosunku do poprzedniego roku?
Jeszcze na początku roku Ministerstwo Finansów szacowało, że po czerwcu deficyt budżetowy wyniesie niemal 19 mld zł, czyli mniej więcej tyle, co rok wcześniej w tym samym czasie. Finalnie różnica między wydatkami i przychodami budżetu jest o prawie 25 mld zł mniejsza. Na ten stan składa się wiele przyczyn zarówno po stronie dochodów, jak i wydatków.
Rekordowe podatki
Zdecydowanie na korzyść budżetu działają dochody podatkowe, które w pierwszym półroczu 2017 r. były o 23,4 mld zł wyższe niż rok wcześniej. Poprawę zanotowano we wszystkich kategoriach podatków. Względnie największy wzrost, prawe 54 proc., zanotowano w przypadku tzw. podatku bankowego. Wynika on nie tylko z faktu, że w ubiegłym roku podatek obowiązywał od lutego (miesiąc krócej), ale też ogólnego wzrostu dochodów z tego tytułu o około 22 proc. miesięcznie. Znacznie wzrosły także dochody z tytułu podatku od kopalin, co wynika ze wzrostu cen miedzi na światowych rynkach.
Poprawa sytuacji widoczna jest także w przypadku podatków dochodowych. Z tytułu CIT zebrano dodatkowe 1,9 mld zł, a PIT przyniósł dodatkowe 1,74 mld zł. Wzrost ten wynika przede wszystkim z coraz lepszej koniunktury gospodarczej, którą obserwujemy w całej Europie. Rosną obroty przedsiębiorstw, więc potrzebują one więcej pracowników. Od zeszłego roku legalne zatrudnienie wzrosło o około 300 tys. osób. Do tego coraz lepiej radzące sobie firmy mają wyższe zyski, którymi dzielą się z fiskusem.
Najwyższy jednak wzrost nominalnie zanotowano w przypadku VAT. Z jego tytułu zebrano w pierwszym półroczu o ok. 17,6 mld zł, czyli 28 proc. więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Wzrost ten wynika w znacznej mierze z uszczelniania tego podatku, szczególnie poprzez pakiet paliwowy, który ma przynosić nawet 2,5 mld wpływów rocznie.
Z drugiej strony rekordowo niskie są zwroty podatku przedsiębiorcom, które w czerwcu były o około 10 mld zł niższe niż rok wcześniej – głównie dlatego, że fiskus po prostu zalega z wypłatą zwrotów przedsiębiorcom. Można więc powiedzieć, że rząd na swój sposób finansuje się u przedsiębiorców, by wykazać niższy deficyt. Narzędziami ku temu jest likwidacja rozliczeń kwartalnych VAT, oraz odwrócony podatek dla budownictwa. Ta kwota jednak w ciągu roku zapewne będzie się ujawniać.
Około 3-4 mld zł ze wzrostu wpływów z VAT to wynik dobrej koniunktury w gospodarce. Gospodarstwa domowe korzystając z sytuacji na rynku pracy, ale także z programu Rodzina 500 Plus, mają ogółem więcej do wydania. Rośnie sprzedaż dóbr i usług, rośnie także wartość odprowadzonego od nich podatku.
NBP wspiera przychody niepodatkowe
Choć podatki stanowią główne i najważniejsze źródło wpływów budżetu państwa, to nie są one źródłem jedynym. W pierwszym półroczu 2016 r. ponad 16 mld zł przyniosły dochody z państwowych jednostek budżetowych, czyli przede wszystkim różnego rodzaju opłaty administracyjne i grzywny pobierane przez podmioty rozliczające się bezpośrednio z budżetem państwa, m.in. policję i urzędy.
W tym roku wpływy z tego tytułu były niemal o 7 mld zł niższe. Wynika to jednak raczej z rekordowych wpływów z tego tytułu w roku ubiegłym – 24 mld zł za cały 2016 r. – niż kiepskich wyników w tym roku. W 2015 r. państwowe jednostki budżetowe przyniosły budżetowi 16,5 mld zł, a w tym roku z tego tytułu zaplanowano 13,5 mld zł.
Słabsze wyniki jednostek budżetowych z nawiązką rekompensuje zysk Narodowego Banku Polskiego za ubiegły rok. W czerwcu dokonano przelewu z jednej strony warszawskiej ulicy Świętokrzyskiej na drugą [siedziby NBP i MF stoją vis-a-vis – przyp. OF] i Ministerstwo Finansów może już cieszyć się dodatkowymi 8,7 mld zł. Tak duża kwota wynika przede wszystkim ze znacznego wzrostu wartości rezerw zgromadzonych w naszym banku centralnym, co było z kolei wynikiem zauważalnego osłabienia złotego.
W tym roku nasza waluta od stycznia się umacnia, co oznacza, że zeszłoroczny wynik NBP będzie niemożliwy do powtórzenia. Tak naprawdę pod znakiem zapytania stoi osiągnięcie w ogóle jakiegokolwiek zysku, który mógłby zasilić Ministerstwo Finansów, co nie wróży najlepiej dla przyszłorocznego budżetu.
Wydatki pod kontrolą
Nadwyżkę budżet po czerwcu zawdzięcza nie tylko stronie dochodowej, ale także wydatkowej. Łącznie w pierwszym półroczu 2017 r. z kasy państwa wydano 170,8 mld zł, czyli zaledwie 0,5 mld zł więcej niż rok wcześniej. Jest to o tyle ciekawe, że w zeszłym roku program Rodzina 500+ był wypłacany od kwietnia. Oznacza to, że w tym roku po stronie wydatkowej mieliśmy o cztery miesięczne wypłaty więcej, przy miesięcznych kosztach programu przekraczających 1,9 mld zł.
I rzeczywiście, wydatki na pozycję „Dotacje dla jednostek samorządu terytorialnego na realizację zadań bieżących z zakresu administracji rządowej oraz innych zadań zleconych ustawami” były w tym roku o 7 mld zł wyższe niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Zwiększone wydatki w tej pozycji zrekompensowano oszczędnościami w innych miejscach.
Najważniejszą oszczędnością po stronie wydatkowej w pierwszym półroczu 2017 r. była dotacja na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, która okazała się o 4,2 mld zł niż w analogicznym okresie rok temu. Wynika to z dokładnie tych samych przyczyn, co zwiększenie wpływów PIT, czyli dobrej koniunktury na rynku pracy. Większa liczba zatrudnionych odprowadza wyższe składki, a mniejsza liczba bezrobotnych pobiera niższą sumę zasiłków. W związku z tym deficyt w FUS jest mniejszy, więc i wymagana dotacja jest niższa.
Drugą ważną kategorią są koszty obsługi długu publicznego, które w okresie od stycznia do czerwca 2017 r. wyniosły o 2 mld zł mniej niż rok wcześniej w tym samym czasie. Wynika to przede wszystkim z umocnienia złotego, które obserwujemy od początku roku, co pozytywnie wpływa na koszt obsługi długu zagranicznego. Dolary i euro, które musimy kupować na spłatę odsetek zagranicznym wierzycielom kosztowały w złotych mniej. W pewien sposób rekompensuje nam to prawdopodobny przyszłoroczny brak zysku NBP, który będzie wynikiem dokładnie tego samego zjawiska.
Bez zaciskania pasa
Choć ograniczenie wydatków budżetowych może cieszyć zwolenników dyscypliny fiskalnej, to należy zwrócić uwagę, że wynika ono przede wszystkim z czynników koniunkturalnych, takich jak rekordowo niskie bezrobocie, czy kursy walut. Czynniki te mogą szybko zniknąć, czego dowodem był kryzys finansowy z 2008 r., ale z drugiej strony wątpliwe jest, by skala spadku okazała się tak duża, jak podczas ostatniego tąpnięcia w światowej gospodarce. Pewne jest, że wahnięcie koniunktury w drugą stronę nastąpi prędzej czy później.
Także po stronie dochodów możemy wyróżnić kilka pozycji, które uległy zwiększeniu dzięki czynnikom o charakterze koniunkturalnym, czyli zwiększenie wpływów z PIT oraz częściowo z CIT i VAT. Jeśli doliczyć do tego zeszłoroczny zysk NBP może się okazać, że sama tylko dobra sytuacja gospodarcza pozwoliła zmniejszyć różnicę między wydatkami i dochodami budżetowymi w pierwszym półroczu 2017 r. o około 20 mld zł. Znaczny wpływ na zasypanie dziury budżetowej miał także proceder wstrzymywania zwrotów VAT.
Nie bez znaczenia dla budżetu było także realne uszczelnienie przez rząd systemu podatkowego, głównie za sprawą pakietu paliwowego i odwróconego VAT w branży budowlanej. Jest to zdecydowanie krok w dobrą stronę i należy mieć nadzieję, że dalsze działania w tym kierunku pozwolą na stworzenie nadwyżki budżetowej, która będzie dla Ministerstwa Finansów stanowić bufor dający pole do manewru, kiedy przyjdą trudniejsze czasy.