Uber ma być w Polsce legalny, w większości krajów już jest
Działalność firm łączących podróżnych z właścicielami aut ma być w Polsce uregulowana. Dziś pośrednicy nie łamią prawa, ale współpracujący z nimi kierowcy tak – jeśli nie mają licencji taxi. Wiele krajów próby regulowania rynku anektowanego przez Ubera i podobne mu firmy ma już za sobą.
W ostatnich latach – na skutek pojawienia się takich firm, jak m.in. Uber, Lyft czy Grab – odbywa się na naszych oczach rewolucja na rynku transportu pasażerskiego realizowanego samochodami osobowymi. Głośno jest szczególnie o globalnej spółce Uber, która od połowy 2014 roku działa także w Polsce. Jest to firma technologiczna łącząca użytkowników aplikacji na smartfony z kierowcami, którzy korzystają z platformy, aby współdzielić swój przejazd z innymi i na tym zarabiać (oddają 20 proc. przychodu Uberowi). Uber – którego wartość rynkowa przez niektórych analityków jest szacowana na 70 mld dol. – działa na sześciu kontynentach, w ponad 450 miastach w 76 krajach na świecie.
Mnożą się problemy Ubera
W ubiegłym roku Uber osiągnął co prawda 6,5 mld dol. przychodów, ale zanotował 2,8 mld dol. straty – donosiły w kwietniu amerykańskie media. W dodatku w ostatnich miesiącach firmą wstrząsnęły różnego rodzaju mniejsze i większe skandale, co poskutkowało w końcu dymisją prezesa Travisa Kalanicka (oficjalnie wziął bezterminowy urlop w związku ze śmiercią matki).
Większym problemem Ubera jest jednak stosunek rządów niektórych krajów do zamieszania, które on (i podobne mu firmy) wywołuje na rynku przewozów pasażerskich. Patrząc się na stosunek państw do aplikacji umożliwiających współdzielenie samochodu, można zobaczyć wachlarz postaw – od wrogości po fascynację. To skutkuje rozmaitymi regulacjami: od pełnej akceptacji tego modelu biznesu w świetle prawa krajowego, przez brak regulacji (ale to zapewne etap przejściowy), do bardzo ostrych restrykcji, a nawet delegalizacji (np. na Węgrzech).
Magdalena Szulc z polskiego biura spółki Uber przekonuje, że platforma jest legalna na wszystkich rynkach, na których funkcjonuje.
– Podstawą działalności jest prawo krajowe bądź akty prawa międzynarodowego. Na przykład w Unii Europejskiej podstawą działania aplikacji są dyrektywa 2000/31/WE z dnia 8 czerwca 2000 r. o usługach w społeczeństwie informacyjnym oraz dyrektywa UE 2015/1535 ustanawiająca procedurę udzielania informacji w dziedzinie przepisów technicznych oraz zasad dotyczących usług społeczeństwa informacyjnego – mówi.
Problem w tym, że dosłownie kilka tygodni temu pojawiły się wątpliwości, czy nie nadejdzie kres działalności Ubera na terenie UE na podstawie dyrektywy o usługach w społeczeństwie informacyjnym. W opinii rzecznika generalnego Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej Macieja Szpunara „platforma elektroniczna Uber, choć mająca nowatorski charakter, dotyczy jednak dziedziny transportu, wobec czego może zostać zobowiązana do posiadania wymaganych prawem krajowym licencji i pozwoleń. Uber nie jest więc objęty zagwarantowaną w prawie Unii dla usług społeczeństwa informacyjnego zasadą swobodnego świadczenia usług”. Opinia rzecznika nie jest wiążąca, ale wyroki Trybunału często za nią podążają…
Polska: plan zmian
Kwestia sposobu uregulowania działalności firm typu Uber jest ciekawa przede wszystkim dlatego, że polski rząd powoli przymierza się do zmian w prawie regulującym przewozy pasażerskie. Głównie ze względu na działalność takich firm jak Uber i Taxify.
– Obecnie obowiązujące w Polsce regulacje na szczeblu krajowym nie obejmują takich usług, jakie oferuje Uber – przyznaje Magdalena Szulc.
Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów pracuje nad projektem ustawy regulującej kwestię przewozu pasażerów samochodami osobowymi. Gros osób kooperujących z Uberem nie ma licencji taxi, prowadzi po prostu biznes w ramach jednoosobowej działalności gospodarczej, przez to współpracując z Uberem na półlegalnie.
Z wypowiedzi ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka dla PAP wynika, że resort ten chce, aby wszystkie podmioty zajmujące się przewozem osób posiadały licencje na świadczenie tego typu usług. Adamczyk podkreślał, że przepisy, nad którymi pracuje rząd, powinny wprowadzić równość wszystkich podmiotów zajmujących się przewozem pasażerskim samochodami osobowymi na terenie kraju.
Na początku czerwca minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki stwierdził z kolei, że sens ma wprowadzenie obowiązkowych badań psychologicznych dla osób świadczących przewozy pasażerskie, a zdawanie egzaminów i uzyskiwanie licencji w dobie istnienia nawigacji GPS jest zbędne.
– Ministerstwo Rozwoju spodziewa się, że dojdzie do wspólnego stanowiska z resortem infrastruktury w sprawie uregulowania kwestii przewozu osób, a działalność Ubera w Polsce nie zostanie zakazana – poinformowała 20 czerwca wiceminister rozwoju Jadwiga Emilewicz na antenie radia RDC.
Świat: kochaj albo rzuć (kłody pod nogi)
Paleta rozwiązań prawnych regulujących funkcjonowanie aplikacji łączących kierowców z pasażerami jest bardzo szeroka. Polski rząd może się wzorować na wielu rozwiązaniach.
Estonia – 14 czerwca parlament przyjął nową ustawę regulującą usługi współdzielenia przejazdów. Jest ona bardzo liberalna: kierowcy współpracujący z firmami takimi jak Uber nie będą musieli mieć taksometrów ani uzyskiwać licencji taxi. Ustawa musi być podpisana przez prezydenta, by mogła zacząć obowiązywać (od 1 listopada).
Zjednoczone Emiraty Arabskie – Uber działa w pełni legalnie i swobodnie na podstawie oficjalnego porozumienia z rządem.
Finlandia – kierowcy wykonujący odpłatne przewozy pasażerskie muszą mieć licencję na przewóz osób, inaczej są karani przez policję. Ale od maja tego roku, dzięki zmianom w prawie, licencje te są nielimitowane ilościowo i bardzo łatwe do zdobycia. A kierowcy współpracujący z Uberem nie muszą mieć taksometrów, znakować aut ani stosować odgórnie narzuconych taryf.
Australia – firmy typu Uber i współpracujący z nimi kierowcy mogą działać swobodnie (wyjątkiem jest stan Terytorium Północne). Ale kierowcy, jako przedsiębiorcy, są zmuszeni do płacenia 10-proc. VAT (dokładnie: GST – goods and services tax), nawet jeśli ich przychód w skali roku jest niższy niż 75 tys. AUD (próg od którego podatek GST muszą płacić inni przedsiębiorcy).
Wielka Brytania – platformy typu Uber są zdefiniowane jako pośrednicy, a kierowcy współpracujący z aplikacją muszą mieć licencje na przewóz osób prywatnym autem (zwane PHS – private hire service lub PHV – private hire vehicle). Warto zerknąć, czym różni się licencja PHS od licencji taxi, bo wiele wskazuje na to, że podobne rozwiązanie zostanie przyjęte w Polsce.
USA – bardzo ciekawy przypadek. Działalność firm typu Uber jest regulowana prawem stanowym. W niektórych stanach działalność Ubera i podobnych firm (i współpraca z nimi) jest w pełni legalna i swobodna (np. w Karolinie Płn., Pensylwanii, Dystrykcie Kolumbii, Kolorado), w niektórych nielegalna (np. w Wirginii). Spora część stanów wprowadza pewne wymogi wobec kierowców (np. Kalifornia traktuje ich jako pracowników Ubera, którzy muszą płacić składki ubezpieczeniowe i mieć odpowiednią polisę OC).
Niemcy – kierowcy mogą pracować dla Ubera tylko wtedy, gdy mają licencję taxi. Współpraca z niektórymi wersjami aplikacji nie wymaga licencji (np. z Uber Black – wynajem limuzyny).
Hiszpania – kierowcy pracujący dla Ubera muszą mieć licencję taxi.
Norwegia – niby aplikacje typu Uber są legalne, ale policja i tak toczy otwartą wojnę z kierowcami bez licencji taxi: wyłapuje ich i kieruje sprawy do sądu.
Dania – tu Uber od początku miał pod górkę. W styczniu 2015 roku minister transportu zasugerował, że działalność firmy na terytorium Danii jest niezgodna z prawem. Policja zaczęła kierować sprawy do sądu przeciwko kierowcom, którzy przewozili pasażerów bez licencji taxi. W listopadzie 2016 roku duński sąd najwyższy stwierdził, że Uber działa w tym kraju bezprawnie. W tym roku ustawodawca duński uchwalił prawo, które nałożyło na kierowców chcących współpracować z firmami takimi jak Uber wiele uciążliwych wymogów (m.in. konieczność montowania w samochodzie systemu kamer i czujników elektronicznych). W związku z tym Uber zdecydował, że zawiesza działalność aplikacji w tym kraju (ale w Aarhus wciąż funkcjonuje biuro firmy zatrudniające ponad 40 inżynierów, którzy pracują nad rozwojem aplikacji).
Japonia – kierowcy mogą współpracować z firmami typu Uber w tych częściach kraju, w których nie ma transportu publicznego oraz w wybranych miastach (za zgodą lokalnych władz). Jednak ich działalność jest ściśle regulowana (muszą mieć licencję taxi i wysyłać do resortu transportu raporty z codzienniej działalności).
Francja – aplikacje typu Uber są legalne, ale kierowcy muszą mieć licencję na przewóz osób. Francuski rząd rozważa wprowadzenie zmian w prawie, które mają utrudnić współpracę z pośrednikami (np. wprowadzenie obowiązku posiadania licencji taxi, na którą czeka się 10 lat po 250-godzinnym szkoleniu, a jej koszt to 240 tys. euro).
Włochy – aplikacja Uber została uznana za nieuczciwą konkurencję w stosunku do korporacji taxi i zdelegalizowana przez rzymski sąd.
Węgry – platformy typ Uber są nielegalne (a ich strony www blokowane), a kierowcy z nimi współpracujący są surowo karani za przewóz osób bez licencji (mogą zostać pozbawieni prawa jazdy i auta). Uber nie prowadzi żadnej działalności w tym kraju.
W którą stronę pójdzie polski rząd? Obierze surowy kierunek „węgiersko-włosko-francuski”, a może liberalny „fińsko-estoński”?
– Jeśli chodzi o Polskę, to inicjatywa jest oczywiście po stronie ustawodawcy. Gdy pojawi się projekt ustawy, odniesiemy się do niego w przewidzianym przez prawo trybie konsultacji społecznych – zapowiada Magdalena Szulc.