Węgry rozpoczęły rok z niższymi podatkami i mniejszymi długami
Początek roku przynosi zmiany, które ulżą Węgrom po kilku latach zaciskania pasa. Pierwszym dowodem, że kondycja gospodarcza kraju poprawia się są coraz lepsze ratingi. Konsumenci odczują zaś spadki stawek podatkowych.
Dowodem poprawiającej się kondycji gospodarczej jest fakt, że Węgry coraz lepiej radzą sobie w ratingach. W maju minionego roku agencja Fitch podniosła rating Węgier do poziomu inwestycyjnego, zaś we wrześniu uczyniła to także Standard&Poor’s. Perspektywę ratingu uznano bowiem za stabilną. W listopadzie taki sam krok podjęła agencja Moody’s, która w 2011 r. obniżyła rating Węgier aż do poziomu śmieciowego.
Decyzje te są o tyle ważne, iż niektóre międzynarodowe fundusze mają zakaz inwestowania w przypadku, gdy dany kraj obarczony jest ratingiem śmieciowym.
Wiosną 2016 r. Budapeszt spłacił ostatnią ratę zadłużenia wobec Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz Unii Europejskiej (dług został zaciągnięty w 2008 r. przez rząd Węgierskiej Partii Socjalistycznej). Już wcześniej Węgry podjęły decyzję o zamknięciu biura MFW w Budapeszcie. Paradoksalnie zbiegło się to w czasie z faktem, gdy po latach krytyki wobec poczynań rządu Viktora Orbána MFW zaczął chwalić Węgry za efektywną politykę makroekonomiczną.
Wcześniej MFW piętnował działania Węgier, uznając je za niekorzystne dla banków i międzynarodowych korporacji. Uznał także politykę gospodarczą tego kraju za nieprzewidywalną. Nie brakuje głosów, że gdyby Węgry posłuchały kilka lat temu rad MFW, to nadal brnęłyby w dług i musiały zaciągać kolejne pożyczki.
Węgry stale ograniczają dług wobec zagranicy, chociaż wciąż wynosi on ponad 100 mld euro (w październiku 2016 r. było to 109 mld). Od czasów poważnego kryzysu gospodarczego na Węgrzech, który szczególnie widoczny był w roku 2010, dług obniżono o niemal 34 mld euro. Nadal jednak Węgry mają najwyższe zadłużenie zagraniczne w stosunku do PKB spośród wszystkich państw Grupy Wyszehradzkiej. Tempo zmian ma jednak prawo budzić nad Dunajem optymizm.
Budapeszt może się też pochwalić coraz większą nadwyżką budżetową, która w pierwszych dziesięciu miesiącach 2016 r. wyniosła aż 57,5 mld forintów (ok. 812 mln zł). To oznacza, że rząd węgierski posiada rezerwę funduszy potrzebnych do obniżki podatków, co ma za zadanie ożywić gospodarkę kraju (o obniżce podatków piszę dalej).
Węgry nie są jednak jedynym państwem regionu z nadwyżką. W minionym roku zanotowały ją również Czechy.
Zmiana trendu na rynku nieruchomości
Znaczące ożywienie w 2016 r. spotkało węgierski rynek nieruchomości, który już bardzo tego potrzebował. W 2015 r. oddano do użytku niecałe osiem tysięcy nowych mieszkań, podczas gdy przed 2009 r. wynosiło to nawet 40 tys. rocznie.
W 2016 r. wydano ponad 10 tys. pozwoleń na budowę, z czego około połowę w samym Budapeszcie. To istotny wzrost po latach stagnacji w branży budowalnej. W 2015 r. wydano 6526 pozwoleń na budowę, a w 2016 r. 10257. Jest to wzrost w stosunku do 2015 r. o ok. 57 proc.
Wpływ na to miało uatrakcyjnienie pożyczek na mieszkania, które w określonych przypadkach dofinansowywane są z budżetu państwa. Beneficjenci to zwłaszcza młode rodziny, które mogą otrzymać aż 10 mln forintów dofinansowania (ok. 140 tys. zł), w zależności od liczby posiadanych dzieci lub – uwaga – zobowiązania się do określonej liczby potomstwa w przyszłości.
Ważne jest także obniżenie w 2016 r. stawki VAT na nowe mieszkania z 27 do 5 proc. To sprzyja deweloperom, którzy już budują coraz więcej.
Większy popyt oznacza istotny wzrost cen kupna i najmu nieruchomości: nawet o kilkadziesiąt procent w zależności od miasta oraz standardu. Ceny najszybciej rosną oczywiście w stolicy. Za kawalerkę w pobliżu centrum Budapesztu należy obecnie zapłacić ok. 100 tys. forintów miesięcznie (ok. 1400 zł), czyli prawie dwukrotnie więcej niż jeszcze w 2014 roku. Jednocześnie płace wciąż są na zdecydowanie niższym poziomie aniżeli np. w Polsce.
Wzrosły też ceny najmu, na co bardzo ważny wpływ ma działalność popularnego serwisu międzynarodowego Airbnb. Stolica Węgier cieszy się ogromną popularnością pośród turystów, którzy z chęcią wynajmują apartamenty na krótki pobyt.
Zniesienie zakazu handlu w niedzielę
Nastroje społeczne zmusiły rządzący Fidesz do zniesienia wiosną zakazu handlu w niedzielę. Według różnych sondaży ponad 2/3 obywateli żądało przywrócenia swobodnego handlu w niedzielę. Został on wprowadzony zaledwie rok wcześniej – w marcu 2015 r. Dotyczył przede wszystkim wielkich i średnich placówek handlowych, natomiast nie obejmował niektórych małych sklepów czy piekarni – te mogły pracować do południa w niedzielę. Wprowadzenie zakazu argumentowano m.in. zbyt dużym udziałem w rynku sieci kosztem małych, rodzimych sklepów.
Postulat zniesienia zakazu wysuwała szczególnie Węgierska Partia Socjalistyczna, co mogło wydawać się paradoksem w przypadku formacji, która z założenia powinna popierać ograniczenia czasu pracy. Jej politycy próbowali złożyć wniosek o referendum w tej sprawie, które byłoby zapewne porażką dla Fideszu. Porażka rządu w referendum po wielomiesięcznej kampanii byłaby znakomitym prezentem dla socjalistów, którzy wciąż nie mogą podnieść się po klęsce wyborczej z 2010 r. Jednakże rząd Orbána postanowił wyprzedzić ruch socjalistów i uniknąć wizerunkowej porażki.
Rozwój współpracy gospodarczej z Niemcami
Kontynuowanie współpracy gospodarczej pomiędzy Budapesztem a Berlinem może istotnie stanowić zaskoczenie dla postronnych obserwatorów. Premier Orbán na forum międzynarodowym częstokroć przyłącza się do chóru krytyków polityki unijnej, której głównym aktorem jest przecież niemiecka kanclerz Angela Merkel.
Węgierskiego premiera postrzega się jako pierwszego przywódcę, który otwarcie sprzeciwił się polityce Berlina wobec nielegalnych imigrantów. Retoryka polityczna na rzecz utrzymania wysokiego poparcia wśród Węgrów to jedno, interesy gospodarcze to zaś drugie. Wymiana handlowa z Berlinem to priorytet dla Budapesztu. Premier Węgier doskonale zdaje sobie sprawę, że lepiej rozmawiać bezpośrednio z rządem Niemiec, zamiast negocjować na forum unijnym.
Trudno się temu dziwić patrząc na wskaźniki wymiany handlowej, które ukazują rangę relacji z Niemcami. W 2015 r. suma eksportu z Węgier wyniosła nieco ponad 100 mld dol., z czego aż 27,3 mld wynosiła kwota eksportu do Niemiec. Drugim odbiorcą węgierskich produktów była Rumunia (5,2 mld), dalej Słowacja (4,9 mld), Austria (4,8 mld), Włochy oraz Francja (po ok. 4,6 mld). Polska była na dziewiątym miejscu (3,7 mld). Jednocześnie Węgry importowały najwięcej z Niemiec (za ok. 23,5 mld dol.), następnie z Austrii (prawie 6 mld) i Chin (5,2 mld). Polska znalazła się na czwartym miejscu (nieco ponad 5 mld). Takie tendencje utrzymały się w 2016 roku.
Znacząca nadwyżka w handlu z Niemcami uwarunkowana jest przede wszystkim ulokowaniem na Węgrzech fabryk kilku niemieckich koncernów samochodowych, jak również kilku tysięcy innych przedsiębiorstw z kapitałem niemieckim. Najważniejsze to fabryka Mercedesa w Kecskemét oraz Audi w Győr (nad Dunajem swoją czołową fabrykę w Europie ma też japońskie Suzuki). Władze węgierskie dwoją się i troją, aby zachęcić zagraniczne firmy samochodowe do zwiększenia produkcji w ich kraju. Doszło nawet do tego, iż wprowadzono pewne utrudnienia dotyczące legalności strajków.
Obniżki podatków na dobry początek
Węgrzy wkroczyli w nowy rok ze zmniejszonymi stawkami podatków. Najważniejsze zmiany to wprowadzenie najniższego w Unii Europejskiej CIT oraz obniżka stawek VAT na wybrane produkty spożywcze. Decyzją węgierskiego rządu, od 1 stycznia podatek od osób prawnych wynosi zaledwie 9 proc. (dotychczas 10 i 19 proc.) Wcześniejsze dwa progi dzieliły przedsiębiorców na tych, których roczny dochód wynosił do 500 mln forintów (ok. 7 mln zł) i płacących 10 proc., oraz największe przedsiębiorstwa, dla których ta stawka wynosiła 19 proc. Dlatego na obniżce skorzystają zwłaszcza większe firmy i zagraniczni inwestorzy. Zmniejszone też zostały z 27 na 22 proc. składki socjalne opłacane przez pracodawców.
Rok 2017 może ulżyć nie tylko firmom, lecz również zwykłym obywatelom. Od 1 stycznia spadł VAT na poszczególne produkty spożywcze. W przypadku drobiu i jajek stawka została zmniejszona z 27 na 5 proc., VAT na mleko obniżono z 18 na 5 proc. Statystyczna rodzina węgierska będzie w stanie zaoszczędzić rocznie ponad 400 zł. Już wcześniej Węgry zmniejszyły VAT na wieprzowinę, co spowodowało ustabilizowanie jej cen oraz wzrost spożycia.
Budapeszt planuje kolejne obniżki stawek VAT na żywność. Mają nimi być objęte warzywa, owoce, pieczywo, twaróg, śmietana czy ryby. Posunięcie nie spodobało się opozycji, która uważa, iż Orbán oszukuje wyborców, zaś ceny ponownie wzrosną. Najbliższy rok pokaże, czy rząd Fideszu postąpił słusznie.