Szkolna wyprawka uszczupli portfele rodziców

Szkolna wyprawka uszczupli portfele rodziców

Ponad 4,8 miliona uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych usłyszy za chwilę pierwszy dzwonek. Koniec wakacji to w domach ich wszystkich czas intensywnych przygotowań do zbliżającego się roku szkolnego. Dla rodziców wiąże się to przede wszystkim z wydatkami. Jak wynika z badania „Szkolne wydatki polskich rodzin” wykonanego na zlecenie Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor, są one niemałe. Wyprawka dla jednego dziecka to średnio nawet 1424 zł, choć kwotę tę zawyżają najzamożniejsi rodzice. Tymczasem zdecydowana większość opiekunów, bo ok 40 proc. zakłada, że na wyprawkę wyda w tym roku między 251 a 750 zł.


Plecak, piórnik, zeszyty, materiały plastyczne, strój sportowy, buty i wiele innych. Lista zakupów, które trzeba zrobić, zanim dzieci usiądą w ławkach i rozpoczną kolejny rok szkolny, jest długa. Rodzice młodszych uczniów mogą z niej wykreślić pozycję, która dla poprzedniego pokolenia stanowiła główny wydatek, czyli podręczniki. Od dekady pierwszoklasiści, a od 2017 roku wszyscy uczniowie szkół podstawowych objęci są bowiem programem darmowych podręczników. Nie obejmuje on jednak książek i ćwiczeń do zajęć dodatkowych, takich jak religia, czy drugi język obcy. - Program nie dotyczy też szkół ponadpodstawowych, więc w tym roku nasze wydatki będą zdecydowanie wyższe. Za sam podręcznik do języka niemieckiego zapłaciłam już ponad 100 zł, a gdzie reszta? Myślę, że na książki i zeszyty ćwiczeń wydamy co najmniej 600 zł - mówi Ewa, mama świeżo upieczonej licealistki. Jednak nawet bez podręczników, zakup szkolnej wyprawki może poważnie uszczuplić domowe budżety polskich rodzin.

Według badania „Szkolne wydatki polskich rodzin” wykonanego przed startem nowego roku szkolnego przez Quality Watch dla BIG InfoMonitor, 36 proc. pytanych rodziców zadeklarowało, że ma dwójkę lub więcej dzieci w wieku szkolnym. 96 proc. z nich pośle swoje dzieci w nowym roku szkolnym do szkół publicznych, a 7 proc. skorzysta z innych typów szkół: prywatnych (4 proc.), społecznych (2 proc.), a nawet ze szkoły w chmurze (1 proc.).

Dla przeciętnej rodziny łączne średnie wydatki na powrót dzieci do szkół wyniosą 1816 zł, a w przeliczeniu na jednego ucznia 1424 zł. Co ważne, kwotę tę zawyżają przede wszystkim najzamożniejsi rodzice. W praktyce oznacza to, że najwięcej, bo ponad połowa badanych (55 proc.) na wyprawkę wyda w tym roku nie więcej niż 1000 zł na jedno dziecko, przy czym ok. 40 proc. opiekunów chce zamknąć te wydatki w przedziale od 251 do 750 zł.

"Drodzy" uczniowie

Do zakupów, których nie da się uniknąć, trzeba zaliczyć podręczniki, przybory szkolne i strój niezbędny na w-f czy do praktycznej nauki zawodu. Kwota, którą przeznaczają na tę wyprawkę rodzice to średnio 928 zł na rodzinę (520 zł na 1 dziecko).

Część rodziców deklaruje, że poniesie też dodatkowe koszty na związane z nauką wyposażenie pokoju dziecka, sprzęt elektroniczny oraz inne wydatki. Najwyższe koszty dotyczą sprzętów wspierających naukę, takich jak np. komputer (średnio 410 zł). Na wyposażenie pokoju dziecka rodzice przeznaczają mniej, bo 268 zł, ale duża część respondentów nie planuje wcale takiego wydatku.

Średnie koszty na ucznia różnią się też znacznie w poszczególnych województwach. Najmniej wydadzą rodzice na Śląsku (1179 zł), Mazowszu (1282 zł) i Pomorzu (1296 zł), najwięcej zaś w woj. świętokrzyskim (1696 zł), lubelskim (1694 zł) i dolnośląskim (1660 zł).  

Część wydatków rodziców pokryje dotacja w ramach programu „Dobry Start”. Dodatkowe 300 zł wsparcia na każde dziecko otrzymują co roku rodzice uczniów, którzy nie ukończyli 20 lat, a w przypadku uczniów niepełnosprawnych 24 lat. W ubiegłym roku na szkolną wyprawkę dla prawie 4,6 mln dzieci w całej Polsce ZUS wypłacił 1,38 mld zł. W tym roku kwota ta zapewne wzrośnieZe środków z programu „Dobry Start” zamierza skorzystać 69 proc. respondentów naszego badania. Pozostali rodzice nie planują sięgać po to dofinansowanie. Aż 72 proc. z nich sfinansuje szkolne zakupy z bieżących dochodów, a 56 proc. osób ze świadczenia 800+ - mówi Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.  - Smutny jest fakt, że tylko 6 proc. osób wskazuje, że sfinansuje wydatki na szkołę z alimentów, co biorąc pod uwagę ilu rodziców ich nie płaci i jakie są z tego powodu gromadzone zaległości, nie powinno zaskakiwać. Wg naszych danych w lipcu kwota zadłużenia alimentacyjnego zbliżyła się do rekordowo wysokich 16 mld zł. Alimentów nie płaci 293 tys. rodziców i z tego też powodu zostali dopisani przez gminy wypłacające pieniądze z Funduszu Alimentacyjnego do naszej bazy – dodaje Sławomir Grzelczak.

 

Na zwykłej wyprawce się nie skończy

Wydatki niestety nie kończą się wraz z pierwszym dzwonkiem. W trakcie roku szkolnego rodzice też regularnie muszą sięgać do portfela. Najczęściej wymienianym dodatkowym kosztem są szkolne wycieczki (86 proc.) oraz różne składki, np. na „komitet rodzicielski” (83 proc.). Co trzeci ankietowany wskazał też na koszty dojazdu, np.: bilet miesięczny (36 proc.).  1/3 badanych wyśle swoje pociechy na płatne zajęcia dodatkowe (32 proc.), wśród których najczęściej wybierane są kursy języka obcego i szkółki sportowe. Nieco mniej rodziców przewiduje, że ich dzieci będą musiały korzystać z korepetycji (29 proc., + 4 p.p. w stosunku do 2022 roku), co uszczupli miesięczny budżet średnio o 437 zł.

Znaczna część rodzin (65 proc.) deklaruje, że związane z edukacją wydatki w trakcie roku szkolnego nie zmienią się znacząco w porównaniu z zeszłym rokiem. Co trzecia będzie jednak musiała zrezygnować z części z nich. Z listy dodatkowych kosztów rodzice najczęściej wykreślą odpłatne zajęcia dodatkowe (12 proc.), korepetycje i szkolne wycieczki (po 9 proc.). Co dziesiąty badany (9 proc.) nie zamierza też opłacać dobrowolnych składek.

Wysokie koszty wyprawki szkolnej pokazują, że edukacja, mimo dostępnych programów wsparcia, wciąż pozostaje istotnym obciążeniem finansowym dla wielu budżetów domowych. W obliczu rosnących wydatków coraz częściej pojawia się pytanie: jak długo rodzice będą w stanie sprostać temu różnym wyzwaniom? Tym bardziej, że co 12. osoba w kraju obciążona jest dodatkowo innymi zobowiązaniami, których co gorsza nie spłaca w terminie. Są to zarówno bieżące rachunki za media, telefon i internet, czynsze, alimenty oraz kredyty i pożyczki.

Zadłużenie Polaków w rok (od czerwca 2023 do czerwca 2024) wzrosło o około 4,7 mld zł do 85,5 mld zł. I choć ubyło dłużników o 88,4 tys. osób, oznacza to jednak, że pogłębiają się stare problemy finansowe.  - Szczególnie niepokojące jest to, że rosnąca kwota zadłużenia przypada na mniej więcej stałą grupę osób już zadłużonych. Niebezpiecznie rośnie też średnie zadłużenie, bo na osobę przypada już 33 tys. zł zaległości, rok wcześniej było to 30 tys. zł. Jest to już kwota trudna do spłacenia dla przeciętnie zarabiającego Polaka. Pozytywem jest jednak, że trend zadłużania się Polaków w ostatnim roku nieco wyhamował – jeszcze rok wcześniej notowaliśmy wzrost na poziomie 5 mld zł, przybyło wówczas też dłużników  o blisko 11,4 tys. osób – pokłosie m.in. wysokiej inflacji. Ubywa też długów i dłużników wśród najmłodszego pokolenia, pozostałe grupy notują jednak wzrost problemów ze spłatą zobowiązań zarówno kredytowych jak i pozakredytowych – wskazuje Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor

Najbardziej zadłużoną grupą wiekową są osoby między 45 a 54 rokiem życia – ich zaległości zbliżyły się w czerwcu tego roku do 27 mld zł. Z kolei nierzetelnych dłużników najwięcej jest wśród osób z grupy 34-44 lata – blisko 661,5 tys. – wynika z danych zgromadzonych w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor oraz bazy BIK, która rejestruje również opóźnienia w spłacie kredytów.

Źródło: BIG InfoMonitor