Czy czeka nas kolejna fala kryzysu?

Czy czeka nas kolejna fala kryzysu?

Od początku roku trudna sytuacja w Chinach dotyka światowe rynki finansowe. Czy problem jest na tyle poważny, że w Polsce powinniśmy obawiać się kolejnej fali kryzysu? Odpowiada Piotr Lonczak, analityk Cinkciarz.pl.


Początek 2016 r. został zdominowany przez obawy dotyczące sytuacji gospodarczej w Chinach. Załamanie notowań na giełdzie w Szanghaju nasiliło spekulacje o nadchodzącym, poważnym spowolnieniu drugiej co do wielkości gospodarki świata. W negatywnym scenariuszu kryzys mógłby objąć najpierw region azjatycki, a następnie uderzyć w Stany Zjednoczone oraz w Europę. Czy ostatecznie ogólny spadek eksportu do Chin mógłby zaszkodzić polskiej gospodarce? 

Burzliwy rok na światowych rynkach 

W ub. r. obserwowaliśmy wiele wydarzeń, które w medialnych przekazach były nazywane kryzysami. Chociaż niejednokrotnie ten termin był nadużywany,  nie można zaprzeczyć, że różnego rodzaju problemy gospodarcze przetoczyły się właściwie przez wszystkie kontynenty. 

Szczególnie styczeń 2015 r. obfitował w poważne wydarzenia. Szwajcarski Bank Narodowy zrezygnował z utrzymywania sztywnego kursu franka względem euro. W rezultacie szwajcarska waluta gwałtownie podrożała. Ważnym wydarzeniem było także załamanie kursu rosyjskiego rubla. Dodatkowo Europejski Bank Centralny ogłosił, że w marcu zacznie kupować obligacje krajów strefy euro. 

Kolejne miesiące były równie ciekawe. Wieloletnie minima cen ropy naftowej oraz innych surowców doskwierały krajom eksportującym te towary. Problemy nabrały większych rozmiarów w drugiej połowie roku, kiedy nasiliły się spadki cen surowców. Istotnymi problemami w Brazylii, Republice Południowej Afryki, Turcji oraz Rosji były niestabilność polityczna i skandale korupcyjne prowadzące do zawirowań gospodarczych. Pierwsza część roku to także czas walki o zachowanie integralności strefy euro oraz stabilizację finansów Grecji. 

Latem 2015 r. dało się zauważyć pierwsze symptomy chińskich kłopotów. To m.in. sierpniowe załamanie na giełdzie w Szanghaju. W tym czasie Ludowy Bank Chin, interweniując na rynku walutowym, doprowadził do osłabienia juana, co uzasadniał koniecznością dostosowania jego kursu do rynkowych mechanizmów. Inwestorzy widzieli w tych działaniach chęć poprawy konkurencyjności cenowej eksportu, co miało świadczyć o obawach chińskich władz co do perspektyw gospodarki. 

Ostatnie spektakularne wydarzenie ub. r. to decyzja Rezerwy Federalnej o podniesieniu stóp procentowych w USA. Pierwsza od 2006 r. podwyżka kosztu kredytu została przyjęta przez inwestorów dość spokojnie. Inaczej było w przypadku posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego, który nie sprostał oczekiwaniom inwestorów, liczących na zwiększenie dodruku pieniądza. Przez to EBC wywołał spore zamieszanie na rynkach finansowych. 

Perspektywy dla polskiej gospodarki 

Chociaż 2015 r. na rynkach finansowych był bardzo burzliwy, to ostatnie dwanaście miesięcy było dość udane dla światowej gospodarki. Także Polska poradziła sobie dość dobrze. Wzrost PKB w tempie 3.6 proc. nie oddaje jednak w pełni skali osiągnięć. Są one lepiej ilustrowane przez rekordowe zatrudnienie (powyżej 16.2 mln osób), poziom bezrobocia (najniższy od 2008 r.) oraz wzrost eksportu (7.1 proc.). Sprzedaż polskich towarów do strefy euro w okresie styczeń-październik 2015 r. wzrosła aż o 12.5 proc., co jest znakomitym wynikiem, biorąc pod uwagę słabą kondycję unii monetarnej. 

Można zakładać, że wydarzenia w Chinach w niewielkim stopniu odbiją się na polskiej gospodarce.

Bezpośrednie powiązania między polskimi firmami a Chinami są stosunkowo słabe. W okresie od stycznia do października 2015 r. tylko 0.99 proc. eksportu wędrowało z Polski do Chin. Zatem nawet pokaźne spadki sprzedaży na chińskim rynku mogą mieć niewielki wpływ na wyniki polskich firm. 

Polska jest powiązana z Chinami poprzez Niemcy. Za zachodnią granicę trafia 27.1 proc. naszego eksportu, czyniąc Niemcy najważniejszym partnerem handlowym Polski. W takiej sytuacji zmniejszenie niemieckiego eksportu do Chin mogłoby oznaczać ograniczenie popytu na polskie towary. To zagrożenie wydaje się jednak przeszacowane. Państwo Środka to dopiero czwarty najważniejszy partner handlowy naszego zachodniego sąsiada, odpowiadający za 6.6 proc. eksportu. Trzy najważniejsze kierunki dla niemieckich towarów to Francja, USA i Wielka Brytania (razem 25 proc. eksportu). W tych dwóch ostatnich krajach sytuacja gospodarcza jest bardzo dobra (bezrobocie jest niższe niż przed kryzysem z 2008 r. oraz PKB rośnie stabilnie). To oznacza, że popyt na niemieckie towary z tych krajów będzie rekompensować niższą sprzedaż do Chin.

Polska powinna korzystać z ożywienia w strefie euro. Wiele wskazuje na to, że 2016 r. będzie przełomowy dla unii monetarnej. Nasz najważniejszy partner handlowy (56.5 proc. polskiego eksportu) radzi sobie coraz lepiej dzięki polityce EBC, która wspiera gospodarkę. Biorąc pod uwagę te czynniki, można przypuszczać, że kolejne dwanaście miesięcy będzie jeszcze lepsze dla eksporterów, ponieważ słaby złoty będzie wspierać sprzedaż za granicę w większym stopniu niż do tej pory.

 

Piotr Lonczak, analityk Cinkciarz.pl