Niemcy mają się tak dobrze, że nie chcą dostrzegać ryzyka

 Niemcy mają się tak dobrze, że nie chcą dostrzegać ryzyka

Niemiecka gospodarka ma się tak dobrze, że w trwającej kampanii wyborczej politycy albo o niej nie mówią, albo obiecują, że będą lepiej dzielić bogactwo. Eksperci podkreślają, że potrzebne są pomysły na rozwój. Rosną wydatki na cele socjalne – w ciągu 4 lat przekroczą poziom biliona euro.


Ostatnie lata były bardzo dobre dla gospodarki Niemiec. Po załamaniu koniunktury w 2009 r. (spadek PKB o 5,6 proc. rdr) rośnie ona nieprzerwanie – średnio o 2 proc. rocznie. Towarzyszą temu niska inflacja (0,5 proc. w 2016 r.), zerowe stopy procentowe i ciągle rosnący eksport. W 2016 r. Niemcy sprzedały za granicę towary o wartości 1,2 bln euro i osiągnęły najwyższą w swojej historii nadwyżkę w handlu zagranicznym (ponad 250 mld euro). Jak dotąd wszystko wskazuje, że w tym roku te wskaźniki pozostaną na takim samym poziomie lub będą jeszcze lepsze.

Jednym z głównych „beneficjentów” tej sytuacji są finanse publiczne Niemiec. Od 2011 r. deficyt budżetowy RFN utrzymuje się poniżej limitu 3 proc. PKB, zapisanego w traktacie z Maastricht. Od 2014 r. rząd federalny w Berlinie w ogóle nie zaciąga nowego długu, a od 2015 r. nie robią tego władze krajów związkowych (landy). W ciągu trzech lat 2014-2016 budżet RFN miał wyższe dochody niż wydatki, a w poprzednich dwóch był bliski zera. W 2016 r. nadwyżka budżetowa wynosiła prawie 24 mld euro, czyli 0,8 proc. PKB.

Równocześnie zmniejsza się zadłużenie państwa. Spadło ono z poziomu 80 proc. PKB w 2010 r. do 68,3 proc. PKB w 2016 r. Jeśli ta tendencja się utrzyma, to w 2019 r. niemieckie zadłużenie publiczne powróci do poziomu sprzed kryzysu finansowego, a w 2020 r. znajdzie się poniżej wymaganego w UE limitu 60 proc. PKB.

Od 2014 r. rząd federalny w Berlinie w ogóle nie zaciąga nowego długu, a od 2015 r. nie robią tego władze landów.

Wśród najbardziej rozwiniętych państw z grupy G7 Niemcy są dziś jedynym krajem, który może się pochwalić regularną nadwyżką budżetową oraz spadającym zadłużeniem publicznym. Według wyliczeń analityków Deutsche Bank Research w latach 2008-2016 rząd RFN dzięki niskim stopom procentowym w strefie euro, stabilnemu wzrostowi gospodarczemu i ustabilizowaniu sytuacji demograficznej zaoszczędził prawie 260 mld euro.

W tej sytuacji trudno się dziwić, że w czasie trwającej kampanii wyborczej niemieccy politycy nie czują się zobowiązani do przedstawiania koncepcji dla większych reform gospodarczych. Widoczne to jest szczególnie w wypowiedziach kanclerz Angeli Merkel. Na spotkaniach z przedstawicielami biznesu podkreśla ona wysoką liczbę osób zatrudnionych, rosnące wpływy podatkowe i coraz większe wpływy do kas ubezpieczeń społecznych. Jej zdaniem nie ma potrzeby wielkich zmian w polityce gospodarczej, a rząd pod jej kierownictwem nie planuje żadnych istotnych zmian w systemie emerytalnym przed 2030 r. Do tego właśnie roku ustawowy wiek emerytalny jest w Niemczech stopniowo podwyższany (rocznie o jeden miesiąc) i w 2031 r. osiągnie pułap 67 lat dla kobiet i mężczyzn.

Zmian domaga się Martin Schulz, konkurent wyborczy obecnej kanclerz. Krytykuje gospodarcze status quo w Niemczech jako niesprawiedliwe i służące najbogatszym. Zapowiada, że jego rząd wykorzysta wpływy do budżetu nie na redukcję zadłużenia, lecz na inwestycje w edukację i infrastrukturę. Niedawno zaproponował on „konto szans” – wypłatę 20 tys. euro, które każdy obywatel będzie mógł wydać na swoje dalsze kształcenie zawodowe, względnie na założenie firmy. Dodatkowo Martin Schulz chce wdrożyć wielki program inwestycji w szybkie połączenia internetowe w całych Niemczech.

Korzystając z bardzo dobrej sytuacji fiskalnej obydwie wielkie partie obiecują wyborcom zmniejszenie obciążeń podatkowych. CDU/CSU chce szczególnie pomagać rodzinom z dziećmi, zaś SPD przede wszystkim mało i średnio zarabiającym. Co do ewentualnych zmian w systemie emerytalnym Merkel zapowiada, że powoła komisję z udziałem polityków, związkowców, ekspertów i przedstawicieli biznesu, którzy zajmą się propozycjami zmian po 2030 r. Z kolei Schulz wyklucza jakiekolwiek możliwości dalszego podwyższania wieku emerytalnego i deklaruje, że nie pozwoli, by średnia wysokość emerytury spadła poniżej 48 proc. przeciętnego wynagrodzenia.

Zdaniem wielu ekonomistów propozycje polityków nie podejmują tematów z obszaru wielkich wyzwań społeczno-gospodarczych stojących przed Niemcami. Część z tych problemów przyszłości opisuje „Raport o trwałości finansów publicznych”, jaki w 2016 r. przygotowało i opublikowało ministerstwo finansów RFN.

Głównym zagrożeniem jest starzenie się społeczeństwa, które będzie powodować wzrost wydatków socjalnych, zmniejszanie wpływów budżetowych i zagrożenie dla trwałego rozwoju gospodarczego. Resort finansów RFN spodziewa się, że już od 2020 r. znacząco wrosną wydatki publiczne związane z wiekiem obywateli (chodzi m.in. o emerytury, opiekę zdrowotną i pielęgnacyjną). Według symulacji ministerstwa, jeśli nie dojdzie do korekty obecnej polityki społeczno-gospodarczej, to zadłużenie publiczne może znów istotnie wzrosnąć. W 2060 r. według optymistycznego scenariusza byłoby to 76 proc. PKB, zaś w wersji pesymistycznej aż 220 proc. PKB (wzrost następowałby z poziomu 45 proc. PKB, jaki według tych samych prognoz ma zostać osiągnięty w 2035 r.).

W ocenie autorów raportu „bez wcześniejszych kontrakcji procesy demograficzne doprowadzą do wzrostu deficytów w finansach publicznych i niekontrolowanego narastania zadłużenia, a tym samym ograniczą zdolność państwa do działania”. Przekonują oni, że „wczesna identyfikacja i działanie znacznie zredukują potrzebę dostosowań, pozostawiają państwu większą elastyczność w obliczu przyszłych wyzwań i ułatwiają formowanie oczekiwań publicznych”.

Jako strażnik stabilności finansów RFN Wolfganga Schäuble, minister finansów, tłumaczył: „Ostatnie lata dodają nam odwagi, by z determinacją kontynuować misję, której celem jest ograniczenie ryzyka dla przyszłych pokoleń. Najnowsze wydarzenia w sposób dramatyczny pokazują znaczenie skierowanej ku przyszłości polityki fiskalnej, która jest w stanie poradzić sobie z niespodziewanymi wyzwaniami”.

Jego słuszne tezy nie odgrywają jednak większej roli w kampanii wyborczej. Schäuble jest także doświadczonym politykiem (od 45 lat jest posłem do niemieckiego Bundestagu) i wie, że kwestie wybiegające poza jedną kadencję parlamentu mają bardzo ograniczone znaczenie w kampaniach wyborczych.

Świetna sytuacja gospodarcza i dobre prognozy krótko- i średnioterminowe także zdaniem analityków Deutsche Bank Research sprawiają, że politycy w Niemczech nie myślą o dalszej przyszłości. W opublikowanej niedawno ekspertyzie zwracają oni uwagę, że niektóre z niekorzystanych zjawisk występują już teraz. Mimo bardzo dobrej sytuacji gospodarczej nie zmniejsza się deficyt systemu ubezpieczeń społecznych, do którego niemieckie władze dopłaciły w 2016 r. ponad 80 mld euro (2,6 proc. PKB), czyli pokryły około 30 proc. jego wydatków.

Jeszcze na początku lat 90. uzależnienie systemu ubezpieczeń społecznych od dopłat z budżetu federalnego było znacznie niższe i wynosiło poniżej 20 proc. Wynika to z faktu, ze wysokość emerytur w Niemczech rośnie szybciej niż inflacja. W 2016 r. było to około 5 proc., podczas gdy inflacja wynosiła 0,5 proc. Eksperci Deutsche Bank Research przewidują, że w przyszłości udział wsparcia ze strony rządu RFN w budżecie ubezpieczeń społecznych jeszcze się zwiększy. Według szacunków ministerstwa finansów w 2021 r. władze federalne będą musiały przeznaczyć na ten cel ponad 100 mld euro.

Równocześnie rosną także inne wydatki na cele społeczne w Niemczech. Najnowszy rządowy Raport socjalny (Sozialbericht 2017) wykazuje, że w 2016 r. łączne nakłady na cele socjalne (m.in. emerytury, renty, różnego rodzaju zasiłki) wyniosły 918 mld euro. Według oficjalnych szacunków kwota jednego biliona euro zostanie przekroczona już w ciągu najbliższych czterech lat.

Obecnie Niemcy odczuwają pewną „demograficzna ulgę”, która jest jednym z głównych powodów świetnej sytuacji gospodarczej. Nie potrwa ona jednak dłużej niż do końca tej dekady. Dziś stosunek liczby osób powyżej 65. roku życia do populacji 15-64 lat wynosi nieco powyżej 0,3. Zmieniać się to będzie szybko po 2020 r., kiedy w ciągu dziesięciu lat wskaźnik ten wyniesie 0,4. Fakt ten oraz zmniejszanie się liczby mieszańców Niemiec (według prognoz może następować już od 2025 r.) mogą sprawić, że w połowie przyszłej dekady sytuacja fiskalna Niemiec znacznie się pogorszy. Eksperci Deutsche Bank mówią nawet o zagrożeniu „utraty kontroli nad finansami publicznymi”.

„Trzeba przygotować gospodarkę i sektor finansów publicznych na starzenie się społeczeństwa i zapobiec gwałtownym działaniom dostosowawczym w przyszłości. W tym celu partie polityczne nie powinny teraz składać wyborcom dodatkowych obietnic, za które trzeba będzie płacić wysoką cenę w przyszłości” – apeluje Sebastian Becker z Deutsche Bank Research.

To oczekiwanie jest uzasadnione i w sumie dość minimalistyczne, tylko że politycy doskonale wiedzą, że przyszłe pokolenia nie biorą udziału w dzisiejszych wyborach.

Andrzej Godlewski
Źródło: Obserwator Finansowy
Obserwator Finansowy