Rosja może bez wystrzału wygrać wojnę o Ukrainę
Reforma systemu gazowego na Ukrainie jest ważna dla stabilności tego kraju. Jego stabilność jest ważna dla Polski. Polakom powinno zależeć, aby spowolnienie zmian nad Dnieprem zakończyło się sukcesem reformatorów.
Wojna na Ukrainie trwa od marca 2014 roku, kiedy Federacja Rosyjska nielegalnie anektowała Półwysep Krymski, wcielając go do swojego terytorium. Poza jednostkowymi przypadkami społeczność międzynarodowa nie uznała tej operacji. Po niej nastąpiła ofensywa sił rosyjskich we wschodniej Ukrainie, w regionie Donbasu. Sytuacja na froncie uspokoiła się, choć nadal giną żołnierze ukraińscy atakowani okresowo przez siły rosyjskie stacjonujące na zajętym terytorium. Kijów nie ma kontroli nad wschodnią granicą kraju.
Pomimo trudnej sytuacji politycznej i wojskowej, Ukraina podejmuje wiele reform, które mają pozwolić jej na rozwój. Jedną z nich jest reforma rynku gazu w zgodzie z przepisami trzeciego pakietu energetycznego Unii Europejskiej. Ukraińcy wstąpili do Wspólnoty Energetycznej, czyli zagranicznego wymiaru unijnej polityki energetycznej. Władze w Kijowie zadeklarowały w ten sposób wolę wdrożenia stosownych reform, a Bruksela wsparcie polityczne, eksperckie i finansowe przemian.
W kwietniu 2015 roku Rada Najwyższa Ukrainy uchwaliła ustawę o rynku gazu. Jej elementem jest demonopolizacja tego sektora poprzez podział państwowego Naftogazu na spółki wydobywczą, przesyłową i dystrybucyjną. To element rozdziału właścicielskiego, gwarantującego rozwój liberalnego rynku gazu w zgodzie z zapisami trzeciego pakietu. Mają stopniowo znikać subsydia do rachunków za gaz dla gospodarstw domowych i sektora publicznego, które były znaczącym obciążenie dla budżetu ukraińskiego, który musi szukać oszczędności.
Bez urynkowienia cen gazu niemożliwe będzie uzdrowienie ukraińskich finansów publicznych – wskazuje Ośrodek Studiów Wschodnich. Z kolei bardziej efektywne wykorzystywanie gazu ziemnego pozwoli na zmniejszenie zależności od importu surowca z Rosji, a co za tym idzie wpływu relacji z Gazpromem na politykę Kijowa. Wtedy zaś będzie możliwa dalsza reforma sektora gazowego na Ukrainie zgodnie z regulacjami unijnymi oraz, w dłuższej perspektywie, jego integracja z systemem europejskim.
Dzięki integracji gazowej z Unią Europejską, Ukraina stanie się stabilnym pośrednikiem w dostawach rosyjskiego gazu do klientów w Europie. Będzie to miało przełożenie na stabilność polityczną nad Dnieprem, a co za tym idzie lepsze warunki dla pozostałych, równie potrzebnych reform: antykorupcyjnej, sądowniczej, administracyjnej. W ten sposób reforma gazowa na Ukrainie stanie się kluczowym elementem generalnej integracji z Unią Europejską, na której zależy Polsce.
Z polskiego punktu widzenia Ukraina zintegrowana z Unią Europejską odsuwa zagrożenie rosyjskie geograficznie i politycznie, zdejmując ciężar kraju granicznego wspólnoty z Polski. Sprawnie funkcjonujący sektor gazowy nad Dnieprem to gwarancja uniknięcia przerw w dostawach gazu, za które trudno obarczyć odpowiedzialnością rosyjski Gazprom i oczekiwać rekompensat, bo strona rosyjska obwinia za nie Ukraińców.
To także okazja do wykorzystania infrastruktury gazowej na Ukrainie do budowy regionalnego rynku gazu. Polacy chcieliby reeksportować LNG ze Świnoujścia oraz surowiec z planowanego Korytarza Norweskiego m.in. na Ukrainę, co zwiększyłoby rentowność tych inwestycji. Gazociąg Polska-Ukraina, którego budowa po stronie ukraińskiej ma ruszyć w 2017 roku ma mieć przepustowość trudną do zlekceważenia: 8 mld m3 rocznie. Polska zużywa tyle w trzy kwartały.
Warunkiem sukcesu jest powodzenie reformy gazowej nad Dnieprem. Kredytodawcy Ukrainy jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Komisja Europejska i USA, domagają się postępów w zamian za udzielenie kolejnych transz pożyczek, które służą między innymi do zakupu gazu poza Rosją. Od listopada 2015 roku Kijów nie sprowadza surowca od Gazpromu. Groźba wycofania pomocy z Zachodu jest narzędziem dyscyplinowania władz ukraińskich przez siły inwestujące w ustabilizowanie kraju.
Reforma ma wyciągnąć naszego sąsiada z postsowieckich ograniczeń, ale to właśnie one stoją na przeszkodzie do realizacji tego celu. Reforma gazowa napotkała na istotny opór w kraju Bohdana Chmielnickiego. Naftogaz jest obarczony dziedzictwem mechanizmów korupcyjnych kontynuowanych w firmie od czasu odzyskania niepodległości przez Ukrainę w 1994 roku. Dopiero rząd Arsenija Jaceniuka i jego następcy, Wołodymyra Hrojsmana, zdecydowały się wprowadzić zmiany. Mają one doprowadzić do usunięcia – jak to nazywa Ośrodek Studiów Wschodnich – endemicznej korupcji.
Długi Naftogazu były pokrywane obligacjami sprzedawanymi skarbowi państwa. To jedna z głównych przyczyn wzrostu deficytu budżetowego z 2 procent PKB w 2008 roku do 7-9 procent w latach 2009-14. W 2014 roku sięgnął on 110 mld hrywien, czyli 7 procent PKB kraju. MFW chce zmniejszyć deficyt w Naftogazie do 0,2 procent PKB w 2016 roku. Zmiany wymagają jednak bolesnej podwyżki cen gazu po usunięciu subsydiów, co jest niepopularne społecznie, oraz wypchnięcia interesów oligarchów z firmy, czemu sprzeciwiają się grupy interesów mające swoją reprezentację w rządzie Ukrainy.
1 lipca 2016 roku rząd Ukrainy zatwierdził plan restrukturyzacji Naftogazu. Jednocześnie Kijów zaprasza spółki zachodnie do prywatyzacji mającego powstać operatora gazociągów przesyłowych oraz spółki mającej zarządzać magazynami. Ukraina posiada największe moce magazynowe na świecie o pojemności 31 mld m3. Rozdział właścicielski Naftogazu miał stać się faktem. Do tego jednak nie doszło.
22 września rząd podjął decyzję o przekazaniu nadzoru nad firmą ministerstwu rozwoju gospodarczego i handlu. Wcześniej wybuchł konflikt, po przedostaniu się do informacji publicznej informacji o tym, że Ukrtransgaz (operator magazynów należący do Naftogazu) miałby trafić pod nadzór tego samego resortu. Narzędziem miała być nieuzgodniona zmiana statutu spółki-córki. Po gromach z Sekretariatu Wspólnoty Energetycznej pomysł upadł.
Samo przekazanie gazowej spółki pod nadzór resortu rozwoju jest niezgodne z ustaleniami ze Wspólnotą, z którą ustalono przeniesienie nadzoru do resortu energetyki i przemysłu węglowego oraz wprowadzenie standardów OECD do zarządzania spółką. Wspólnota przypomina także o potrzebie rozdziału właścicielskiego. Nie wiadomo, czy w związku z tym zostanie wstrzymana pomoc Zachodu.
W odpowiedzi na problemy z reformą gazową wiceprezydent USA Joe Biden ostrzegł prezydenta Petra Poroszenkę w Kijowie, że w razie porażki przemian, Ukraina może stać się kozłem ofiarnym kryzysu w relacjach z Rosją. Przekonywał, że kraje Europy Zachodniej tylko czekają na pretekst do zniesienia sankcji za aneksję Krymu i agresję w Donbasie. Ostrzegł, że warunkiem udzielenia nowych gwarancji kredytowych przez Stany Zjednoczone jest powodzenie reformy gazowej.
Rosja konsekwentnie kontynuuje politykę obarczania Ukrainy winą za problemy w dostawach gazu do Unii Europejskiej. Zrzuca w ten sposób odpowiedzialność Gazpromu za polityczne decyzje o ograniczeniu bądź przerwie dostaw gazu, które najboleśniej odczuły państwa Unii podczas kryzysów gazowych z 2006 i 2009 roku.
Jednocześnie pozwala jej to przedstawić Ukrainę jako państwo upadłe i zachęcać kraje zachodnie, coraz mniej chętne do ponoszenia ciężaru przyciągania jej na Zachód, do wspólnego rozwiązania kwestii ukraińskiej ponad głowami Ukraińców. W takim układzie Rosji może ujść na sucho nielegalna aneksja Krymu i agresja w Donbasie. Może ona także zyskać wpływ na los państwa ukraińskiego w przyszłości. Przykładem sukcesu rosyjskiego w tym zakresie są porozumienia mińskie między Moskwą, Paryżem, Berlinem i Kijowem, które stały się bazą rozmów o zakończeniu kryzysu, chociaż nie były nigdy przestrzegane przez siły rosyjskie okupujące wschodnią Ukrainę.
Przegrywając reformę gazową, Ukraina może przegrać rewolucję godności, którą miała zgasić kampania wojskowa Rosji na wschodzie kraju. W ten sposób Moskwa może osiągnąć swój cel nie powstrzymując się od dalszych działań militarnych, niejako rękami Ukraińców. Wtedy Zachód inwestujący pokaźne środki nad Dnieprem także przegra Ukrainę, a Polska straci stabilizator ukraiński na Wschodzie. Polskie PGNiG straci wówczas perspektywiczny rynek zbytu na gaz z terminalu LNG i Norwegii, co utrudni jej starania o tworzenie konkurencyjnego rynku na nierosyjski gaz w regionie Europy Środkowo-Wschodniej.