Ameryka na krawędzi recesji? Takie sygnały płyną z rynku pracy i Wall Street

Gospodarka USA

Amerykańska Rezerwa Federalna stoi dziś na rozdrożu. Choć stopy procentowe pozostają bez zmian, presja ze strony prezydenta, niejednoznaczne dane gospodarcze i rosnące napięcia handlowe każą zadać pytanie: dokąd zmierzają rynki finansowe i jaką cenę zapłaci za to światowa gospodarka?


Niepewność, presja i rynki na zakręcie: Co dalej z gospodarką USA i światowymi finansami?

Na zakończenie ostatniego posiedzenia amerykańskiej Rezerwy Federalnej (Fed) nie doszło do zmiany stóp procentowych, lecz niepewność na rynkach tylko wzrosła. Przewodniczący Fed Jerome Powell, mimo nacisków ze strony prezydenta Donalda Trumpa, który nie szczędzi mu publicznych obelg, zdecydował się zachować ostrożność. Przypomnijmy – Trump nazwał Powella „total stiff” i „Mr. Too Late”, a nawet sugerował jego usunięcie ze stanowiska, mimo że jego kadencja trwa do 2026 roku.

Dylemat Fed-u jest wyraźny: z jednej strony wciąż utrzymuje się presja inflacyjna, z drugiej – spowolnienie gospodarcze zaczyna być coraz bardziej widoczne. W I kwartale 2025 r. amerykańska gospodarka po raz pierwszy od trzech lat zanotowała spadek PKB. Przyczyną było m.in. przyspieszenie importu przed wejściem w życie kolejnych ceł nałożonych przez administrację Trumpa.

Zatrudnienie pozostaje jednak silne – w kwietniu powstało 177 tys. nowych miejsc pracy, a stopa bezrobocia utrzymała się na poziomie 4,2%. Powierzchownie dane te wyglądają dobrze, ale ekonomiści ostrzegają przed złudnym optymizmem. David Kelly z JPMorgan Asset Management podkreśla, że przy braku większych zwolnień wystarczy niewielka pauza w zatrudnianiu, by gospodarka wpadła w recesję.

Dodatkowym niepokojącym sygnałem są dane z rynku pracy: wskaźnik zatrudnienia spadł do 3,4%, co – poza okresem pandemii – jest jednym z najniższych poziomów ostatniej dekady. Wzrost wynagrodzeń w sektorze prywatnym również wyhamował – w kwietniu zanotowano zaledwie 0,2% wzrostu miesiąc do miesiąca, co jest najniższym wynikiem od 2023 roku.

Na rynkach finansowych widać wyraźne oznaki dezorientacji inwestorów. W ostatnim tygodniu kwietnia z amerykańskich akcji wypłynęło aż 8,9 miliarda dolarów, podczas gdy japońskie i europejskie rynki zanotowały silne napływy kapitału – odpowiednio 4,4 i 3,4 miliarda dolarów. Jednocześnie inwestorzy przesunęli swoje zainteresowanie w kierunku bardziej ryzykownych aktywów, jak kryptowaluty i obligacje wysokodochodowe, sygnalizując wzrost apetytu na ryzyko lub desperację w poszukiwaniu zysków.

Z kolei „bezpieczne przystanie” – złoto i amerykańskie obligacje skarbowe – odnotowały łączne odpływy rzędu 6 miliardów dolarów. Co ciekawe, klienci prywatni Bank of America zaczęli kupować spółki z sektora użyteczności publicznej i fundusze ETF wypłacające dywidendy, uznawane za aktywa defensywne w scenariuszu deflacyjnym. To może świadczyć o rosnących obawach nie tyle przed inflacją, co przed możliwą stagnacją lub nawet deflacją.

Inflacja pozostaje trudna do jednoznacznej oceny. Wskaźnik PCE, używany przez Fed, spadł w marcu do 2,3%, ale inflacja bazowa (z wyłączeniem cen energii i żywności) wciąż przekracza 2,6%. Trump wzywa do cięć stóp procentowych, ale Fed – mając w pamięci błędy z 2021 roku – nie chce zbyt pochopnie reagować.

Wszystko to sprawia, że członkowie FOMC (Federal Open Market Committee) balansują na linie, nie mając pewności, która część ich mandatu – stabilność cen czy pełne zatrudnienie – powinna obecnie dominować. Analitycy wskazują, że na kolejnym posiedzeniu w lipcu stopy nadal pozostaną bez zmian, choć nie można wykluczyć niespodzianki, jeśli napłyną nowe, bardziej jednoznaczne dane.

Dopóki nie będzie większej jasności co do kierunku polityki celnej Trumpa i wpływu ceł na gospodarkę i inflację, Fed najpewniej pozostanie w trybie „czekania i obserwowania”. Dla inwestorów oznacza to jedno: niepewność będzie trwała, a zmienność na rynkach może jeszcze się nasilić.

Źródło: MarketPortal.pl