Jak często płoną auta elektryczne? Czy częściej niż spalinowe?
W Polsce, na 100 000 zarejestrowanych samochodów, średnio pali się ok. 20 aut elektrycznych i 30 aut spalinowych. Pożary dotyczyły w dużej mierze starszych, nawet 20-letnich, importowanych aut elektrycznych.
Jak wynika z raportu przygotowanego przez WysokieNapiecie.pl średnio co czwarty pożar auta elektrycznego w Polsce to efekt podpalenia. Zaledwie 1/10 pożarów aut elektrycznych w Polsce obejmowała baterie trakcyjne. Prawdopodobieństwo śmierci w wypadku drogowym w Polsce jest dziś większe niż ryzyko pożaru baterii auta elektrycznego
- Najdłuższa akcja gaśnicza auta elektrycznego trwała ponad 21 godzin, z tego gaszenie pożaru zajęło… 18 minut – mówi w rozmowie z MarketNews24 Bartłomiej Derski, ekspert WysokieNapiecie.pl. – W mediach została zrelacjonowana w taki sposób, że stała się fakenewsem bo w rzeczywistości przez ponad 20 godzin strażacy chcieli mieć pewność co do tego, że akumulator po tym pożarze się nie zapali.
Co wynika jeszcze z raportu? Gaszenie i schładzanie baterii auta elektrycznego jest znacznie dłuższe niż gaszenie pożaru nadwozia i zajmuje ok. 2 godziny. Z raportów po ogromnym pożarze parkingu wielopoziomowego w Norwegii wynika, że auta spalinowe przyczyniły się w nim do szybszego przenoszenia się ognia niż samochody elektryczne.
W mediach znajdziemy masę nagrań rzekomo przedstawiających wybuchy aut elektrycznych, które w rzeczywistości pokazują płonące… samochody spalinowe i przewożone przez nie towary. „Pożar elektryka na autostradzie w Niemczech” opublikowany przez „Tygodnik Bydgoski” to w rzeczywistości pożar spalinowej ciężarówki przewożącej gaz propan-butan na autostradzie we Francji trzy lata wcześniej.
Rzekomy „wybuch elektryka w Mediolanie” to w rzeczywistości eksplozje butli z tlenem przewożonych spalinową ciężarówką, o czym informowały władze miasta i straż pożarna. Właściciel profilu na Facebooku, który umieścił filmik, podejrzewał, że materiał jest fałszywy. Filmik pozostanie jednak w sieci, budząc strach u czytelników.
Ogromny pożar garażu podziemnego w Warszawie miał być natomiast – w zależności od legendy – spowodowany „wybuchem elektryka”, „pożarem elektrycznej hulajnogi” lub „pożarem Tesli”, to informacja nieprawdziwa. W parkingu podziemnym przy ul. Górczewskiej w Warszawie w październiku 2020 r. strażacy nie odnotowali obecności samochodu elektrycznego. Prokuratura ustaliła, że pożar zaczął się od instalacji elektrycznej budynku i przeniósł na zaparkowane samochody spalinowe. Doszczętnie spłonęło 46 aut spalinowych, a kolejnych 100 zostało uszkodzonych. Akcja trwała wiele godzin i wymagała pracy blisko setki strażaków.
Nierzetelne informacje powodują, że nabieramy mylnego przeświadczenia, że pożary samochodów elektrycznych są czymś częstszym od pożarów aut spalinowych, podczas gdy jest dokładnie odwrotnie, także w przeliczeniu na 1000 pojazdów na drogach. Przypomnijmy, że średnio co godzinę gdzieś w Polsce płonie auto spalinowe.
W 2022 roku polska straż pożarna odnotowała 7 pożarów samochodów elektrycznych (w tym 2 podpalenia) i 8333 pożarów samochodów spalinowych. W poprzednich dwóch latach paliły się po 2 auta elektryczne (w tym połowa to podpalenia) i 7-9 tys. aut spalinowych. Jeżeli jednak przeliczymy pożary na 100 tys. samochodów, liczby będą zbliżone – po 18-28 pożarów elektryków i 27-35 pożarów spalinówek.
- Jak przeanalizowaliśmy, przez 3,5-roku, odnotowano tylko dwa pożary baterii trakcyjnej samochodu elektrycznego i w obu przypadkach strażacy ugasili baterie, schłodzili je i powstrzymali ogień tak, że nie zajęło się nawet wnętrze samochodu, co pokazuje, że dzisiaj mamy do czynienia raczej z histerią związaną z tymi pożarami niż z rzeczywistym problemem – wyjaśnia B.Derski z WysokieNapiecie.pl.
Większość pożarów elektryków nie obejmuje baterii, to co w takim razie płonie? Dotarliśmy do wszystkich opisów pożarów elektryków w Polsce w 2022 roku. Poza jednym pożarem samej baterii, w pozostałych przypadkach paliły się 1) podszybie, 2) wnętrze, 3) silnik, 4) przód i deska rozdzielcza, 5) komora silnika i 6) sama deska rozdzielcza.
Polska na tle takich statystyk z innych państw wypada bardzo źle. Pożarów elektryków jest u nas niewiele mniej od aut spalinowych, co z jednej strony może być efektem niewielkiej skali porównawczej, a z drugiej strony importem do Polski starych lub powypadkowych elektryków z Zachodu, na których nieautoryzowane warsztaty dopiero uczą się napraw. Stwierdzone przez Policję podpalenia dotyczą co czwartego pożaru auta elektrycznego w Polsce.
Dane z bogatszych państw, gdzie flota aut jest młodsza i prawdopodobnie lepiej serwisowana, wskazują jednak na przepaść między prawdopodobieństwem pożaru w aucie elektrycznym i spalinowym. W krajach z największym na świecie udziałem elektryków na drogach: Szwecji i Norwegii (co piąte auto w tym kraju jest już elektryczne), samochody spalinowe palą się nawet 8 razy częściej od elektrycznych.