Mocny złoty wpłynął na wynik NBP.

Mocny złoty wpłynął na wynik NBP.

Dochód z zarządzania rezerwami walutowymi był w 2017 r. dodatni, co w środowisku niskich, czy wręcz ujemnych stóp procentowych, jest sukcesem. Stopa zwrotu w walucie instrumentu wyniosła 0,6 proc. – mówi Katarzyna Zajdel-Kurowska, członek zarządu NBP.


ObserwatorFinansowy.pl: Jaki był wynik finansowy NBP za 2017 rok?

Katarzyna Zajdel-Kurowska: Wynik finansowy Narodowego Banku Polskiego za 2017 rok był ujemny, wyniósł minus 2,5 mld zł.

Ostatnio NBP wpłacił do budżetu państwa 8,74 mld zł ze swojego zysku, ale to nie znaczy, że teraz budżet dołoży do NBP 2,5 mld zł?

Dobrą informacją dla podatników jest to, że, gdy Narodowy Bank Polski osiąga zysk, to jego większość trafia do budżetu państwa. Na przestrzeni lat 2007-2017 było to ponad 40 mld zł. Natomiast w sytuacji, gdy NBP ma stratę absolutnie nikt nie dopłaca. Działalność NBP nie jest finansowana z pieniędzy podatników.

Wytłumaczmy, co decyduje o kształtowaniu się wyniku finansowego NBP.

Należy zacząć od wyjaśnienia struktury bilansu NBP. Zdecydowaną większość aktywów stanowią rezerwy dewizowe, a po stronie pasywów udział walut obcych jest znacząco mniejszy. W efekcie mamy dużą, otwartą pozycję walutową, czyli NBP jest narażony na istotne ryzyko kursowe.

Dla przykładu – weźmy 100 dolarów amerykańskich z rezerw. Te 100 dolarów w jednym roku może być warte 400 złotych, gdy kurs USD/PLN wynosi 4 zł, a w kolejnym może być już warte tylko 350 złotych, gdy kurs USD/PLN spadnie do 3,5 zł. Poziom rezerw w ujęciu walutowym może zatem nie zmieniać się, ale już wycena w złotych w bilansie banku różni się znacząco w poszczególnych latach.

Podobnie jest w przypadku rachunku wyników i strat. Aprecjacja złotego negatywnie wpływa na wynik, mimo że dochód z działalności inwestycyjnej jest dodatni.

Nie da się zabezpieczyć przed zmianami kursu?

Biorąc pod uwagę, że zmiany kursowe mają istotny wpływ na poziom bilansu NBP oraz na wynik finansowy, bank posiada rezerwę na pokrycie ryzyka kursowego. W sytuacji, kiedy mamy dobry rok i osiągamy zysk jego część przeznaczamy na tworzenie rezerwy kursowej, a gdy mamy stratę, to część rezerwy jest rozwiązywana. Ten mechanizm umożliwia większą stabilizację wyniku finansowego w poszczególnych latach.

Różnymi instrumentami finansowymi zabezpieczyłby się bank komercyjny. Jego głównym celem jest bowiem zysk. Cel Narodowego Bank Polskiego jest jednak inny – nam zależy na utrzymywaniu bezpiecznych i płynnych aktywów, a zysk jest sprawą drugorzędną. Co więcej, w warunkach płynnego kursu walutowego, każde nasze zabezpieczanie przed ryzykiem walutowym, byłoby de facto interwencją na rynku walutowym.

Jaki był wynik na samym zarządzaniu rezerwami dewizowymi w 2017 roku?

Dochód z działalności inwestycyjnej związanej z zarządzaniem rezerwami dewizowymi, bez uwzględnienia zrealizowanych i niezrealizowanych różnic kursowych, wyniósł 2,4 mld zł (dla porównania: 3,3 mld zł w 2016 r.).

Stopa zwrotu w walucie instrumentu wyniosła 0,6 proc. To, co prawda, nieco mniej niż 1-procentowy wynik w 2016 roku, ale dodatnia stopa zwrotu w środowisku niskich, czy wręcz ujemnych stóp procentowych, to i tak sukces.

Czyli tutaj chodzi o zysk, tak jak w bankach komercyjnych?

Dochód z zarządzania rezerwami walutowymi jest celem pobocznym, a głównym jest utrzymanie wysokiej płynności aktywów na wypadek gdyby trzeba było ich użyć do interwencji. Tu dotykamy sedna sprawy – czemu służą rezerwy. One są takimi walutowymi zaskórniakami na czarną godzinę.

Wiadomo zatem dlaczego większość rezerw inwestowanych jest w obligacje. Czy to jest bezpieczna strategia w sytuacji wzrostu stóp procentowych?

Faktycznie, około 80 proc. rezerw mamy w obligacjach. Tak jak większość banków centralnych, kupujemy głównie papiery dłużne krajów o najwyższym ratingu. Resztę mamy na depozytach bankowych i trochę w złocie. Mamy także trochę obligacji korporacyjnych.

Wzrost stóp procentowych ma niestety negatywny wpływ na dochodowość inwestowania w obligacje rządowe. Nie ma jednak specjalnie alternatywy dla tego instrumentu. Inwestując np. w akcje NBP byłby narażony na jeszcze większe ryzyko.

Czy w przypadku najbardziej bezpiecznych obligacji popyt nie przekracza podaży, skoro tak potrzebne są one wszystkim bankom centralnym?

Banki centralne na świecie mają łącznie około 11 bln dolarów rezerw walutowych. Z tego około 3 biliony jest w posiadaniu banku centralnego Chin. Popyt na obligacje rośnie wraz ze wzrostem rezerw na całym świecie, ale ten zwiększony popyt spotyka się również ze wzrostem podaży. Tak już bowiem jest, że państwa rolują swoje długi i zaciągają nowe, emitując przy tym obligacje. Mówiąc pół żartem, pół serio: dopóki rośnie zadłużenie Stanów Zjednoczonych, to bezpiecznych aktywów starczy dla wszystkich.

Jak wygląda poziom i struktura walutowa naszych rezerw?

Warto wiedzieć co jest głównym źródłem naszych rezerw. To jest skup walut (głównie euro), od Ministerstwa Finansów. Waluty te napływają do Polski w postaci funduszy strukturalnych. Bank centralny powiększa swoje rezerwy walutowe, ale kosztem jest większa płynność w sektorze bankowym, którą NBP sterylizuje w postaci emisji bonów pieniężnych.

Jak wskazują nasze szacunki, ale i analizy MFW, poziom rezerw walutowych jest adekwatny. Jeżeli chodzi o strukturę walutową rezerw, to jest ona dość dobrze zdywersyfikowana. Co roku dokonujemy przeglądu strategicznej alokacji aktywów i analizujemy czy dodanie nowych rynków zwiększy korzyści z dywersyfikacji.

Czy aprecjacja złotego, która tak bardzo wpłynęła na bilans w ubiegłym roku, jest dla NBP tylko zmartwieniem?

Umocnienie złotego obniżyło nam wynik finansowy, ale z drugiej strony jest to przede wszystkim odzwierciedlenie mocnych fundamentów naszej gospodarki. Siła polskiej waluty to przecież efekt napływu coraz większej ilości kapitału zagranicznego i efekt zaufania inwestorów.

Rozmawiali Ewa Rzeszutek, Marek Pielach

Źródło: Obserwator Finansowy
Obserwator Finansowy