Ukraińscy imigranci to nie tylko tania siła robocza
Setki tysięcy Ukraińców, którzy przyjechali do Polski w poszukiwaniu pracy, i potencjalne kilka milionów osób stojących w kolejce to nie tylko tania i niewykwalifikowana siła robocza. Emigrować coraz częściej chcą ludzie wykształceni i przedsiębiorczy.
Ukraina w coraz większym stopniu utrzymuje się nie dzięki rozwojowi gospodarki, ale dzięki miliardom dolarów nadchodzących od emigrantów zarobkowych. Wpływy walutowe od emigracji zarobkowej są już wielokrotnie wyższe od transzy kredytowych z MFW.
Ważny element PKB
Ukraina zajmuje 29. miejsce na liście krajów z najwyższym udziałem zarobkowej emigracji w PKB. Według danych Państwowej Służby Statystyki Ukrainy udział emigrantów zarobkowych w ukraińskim PKB siegnął w 2015 r. 6,45 proc. To niemal tyle, co razem wzięte budownictwo i przemysł wydobywczy oraz ponad dwukrotnie więcej niż sektor finansowo-ubezpieczeniowy.
Wzrost udziału przekazów od emigrantów w PKB to z jednej strony efekt drastycznego jego spadku w ekwiwalencie dolarowym – skurczył się on w wyniku drastycznej dewaluacji hrywny i kryzysu gospodarki ze 180 mld w 20013 do 80 mld w 2015 r. Z drugiej strony miała na to wpływ gigantyczna skala emigracji zarobkowej. Za chlebem w ostatnich dwóch latach wyjechało z Ukrainy 5 mln ludzi.
Aleksiej Kusz ze Stowarzyszenia Ukraińskich Banków ocenia, że emigranci zarobkowi w tym roku mogą przelać do Ukrainy nawet 7,5 mld dolarów.
Według danych Międzynarodowej Organizacji do spraw Migracji (MOM) w 2014 r. głównymi krajami, z których przychodziły przelewy od ukraińskich emigrantów zarobkowych, były: Rosja, na którą przypadało 30 proc. ogólnej kwoty, Polska (21 proc.), Włochy (11 proc.) i Czechy (15 proc.).
„Emigranci zarobkowi są największym inwestorem w gospodarkę Ukrainy. Prywatne transfery pieniężne ukraińskich emigrantów zarobkowych są już większe niż bezpośrednie inwestycje zagraniczne i oficjalna pomoc na cele rozwoju razem wzięte – oceniał szef przedstawicielstwa MOM w Ukrainie Manfred Profazi.
Według szacunków MOM oficjalne statystyki wychwytują jedynie 60 proc. ogólnej sumy wpływów od emigrantów zarobkowych. A to oznacza, że mogły one sięgnąć w pierwszym półroczu tego roku nawet 6,3 mld dolarów.
Jak jednak zauważają nad Dnieprem, taki stan nie będzie trwał w nieskończoność – emigranci zarobkowi, którzy zapuścili korzenie za granicą, zaczynają powoli ściągać do siebie pozostających w ojczystym kraju członków rodziny i przestają przelewać na Ukrainę zarobione za granicą pieniądze.
Kierunek Polska
Według tegorocznego raportu Międzynarodowej Organizacji do spraw Migracji dotyczącego ukraińskiej migracji z roku na rok spada atrakcyjność Rosji jako kierunku wyjazdów zarobkowych pracowników z Ukrainy, rośnie natomiast atrakcyjność Polski. Już w 2013 r. liczba wyjazdów Ukraińców do Polski przekroczyła liczbę wyjazdów do Rosji. Stało się tak, choć wyjazd do naszego kraju wymaga uzyskania wizy, a z Rosją Ukraina ma ruch bezwizowy.
Rosyjska agresja na Ukrainę doprowadziła do zmniejszenia liczby wyjazdów w tym kierunku o jedną trzecią, natomiast nieprzerwanie wzrasta liczba wyjazdów na zachód – z 10,4 mln w 2014 r. do 12,5 mln w 2015 r. W efekcie w zeszłym roku liczba wyjazdów do Rosji była już przeszło dwukrotnie niższa niż do Polski – Rosja 4,16 mln, Polska 9,52 mln.
Polska jest już głównym krajem docelowym długoterminowej ukraińskiej emigracji zarobkowej. Rosja pozostaje nadal naszym głównym konkurentem, jeśli chodzi o emigrację krótkoterminową, jednak to nasz kraj prawdopodobnie przejmie już wkrótce palmę pierwszeństwa.
„Badając krótkoterminową perspektywę staje się oczywiste, że atrakcyjność Federacji Rosyjskiej jako kraju docelowego dla krótkoterminowych emigrantów zarobkowych będzie się zmniejszać z 47 proc.obecnie do 12 proc. w ciągu najbliższych 12 miesięcy. W tym samym czasie Polska i Czechy będą stawać się o wiele bardziej atrakcyjne (odpowiednio 32 i 19 proc.)” – oceniają autorzy raportu MOM.
O ile obecnie zdecydowaną większość emigrantów długoterminowych przyjeżdżających do Polski stanowią mieszkańcy zachodnich regionów Ukrainy, o tyle w ocenie MOM należy się liczyć ze zmianą tej struktury. Na Ukrainie jest obecnie 1,6 mln uchodźców z okupowanego przez Rosję Krymu i objętych wojną terenów Donbasu. Część z nich będzie szukać możliwości zarobkowania za granicą.
Pora zmienić ocenę
Tradycyjne polskie spojrzenie na emigrację zarobkową z Ukrainy to patrzenie na nią z perspektywy źródła taniej niewykwalifikowanej siły roboczej, gotowej po dumpingowych cenach wykonywać proste prace fizyczne, na które trudno znaleźć polskich pracowników. Poza polem widzenia pozostaje natomiast najbardziej perspektywiczny fragment „imigracyjnego tortu” – Ukraina to dziś olbrzymi rezerwuar potencjału intelektualnego i kapitału.
„Na Ukrainie zaczyna być realizowany model państwa emeryckiego, w którym aktywna gospodarczo część ludności opuszcza kraj, a zostają obywatele w okresie przedemerytalnym i emerytalnym” – komentuje Aleksiej Kusz.
W ocenie ekspertów Ukrainę czeka jeszcze większa fala emigracji i odpływ najbardziej wykwalifikowanych kadr, które w zoligarchizowanym kraju po prostu nie mają szans na realizację swoich ambicji zawodowych. W kolejce ustawia się też wypychana z coraz bardziej zoligarchizowanego ukraińskiego rynku wewnętrznego klasa średnia.
Z analiz branżowego portalu HeadHunter gotowych wyemigrować z kraju jest 68 proc. ukraińskich menedżerów wyższego szczebla. To aż o 14 punktów procentowych więcej niż w 2014 r.
„W ciągu ostatnich dwóch lat w Ukrainie całkowicie zmieniła się władza centralna – nowy prezydent, nowy parlament, nowy rząd. Ale nic nie zmieniło się w stosunku państwa do biznesu. Przy braku rozreklamowanych reform i w warunkach narastającego nacisku administracyjnego na sferę biznesu ludzie przedsiębiorczy pakują walizki i wyjeżdżają z kraju. Jeśli pierwsza fala emigracji z Ukrainy w latach 90. XX wieku nosząca masowy charakter robiła wrażenie liczbą emigrujących, o tyle dzisiejszy exodus przewyższa ją pod względem jakości. Kraj opuszczają wielkie umysły i pękate portfele” – opisuje ukraińską rzeczywistość biznesowy portal Kapitał w raporcie poświęconym emigracji zarobkowej znad Dniepru.
Według opublikowanego w październiku sondażu ok. 40 proc. Ukraińców chce szukać pracy za granicą, a 30 proc. jest gotowych na zawsze wyjechać z kraju. Większość potencjalnych emigrantów zarobkowych to – jak wynika z sondażu – osoby o wysokim poziomie wykształcenia i dochodów.
Liczba takich potencjalnych pracowników jeszcze wzrośnie. Jak wynika z danych opublikowanych przez ukraińską Państwową Służbę Zatrudnienia, poziom zarejestrowanego bezrobocia sięga już niemal 10 proc. Realne jest jeszcze większe, bo część firm wysłała swoich pracowników na bezpłatne urlopy albo przeniosła ich do pracy w niepełnym wymiarze godzin.
Najwięcej takich zarabiających marne kopiejki osób (bo nawet aż 14 proc. ogółu zatrudnionych) jest w przemysłowych regionach – obwodzie zaporoskim i kontrolowanej przez Kijów części Donbasu przy średniej dla całej Ukrainy wynoszącej 5,5 proc.
Na dodatek ćwierć miliona Ukraińców już zostało poinformowanych przez swoich pracodawców o planowanych zwolnieniach. Jak wynika z danych Państwowej Służby Zatrudnienia, 60 proc. z nich to fachowcy zatrudnieni w budżetówce, m.in. nauczyciele i lekarze.
Przykład, jak wykorzystać ten potencjał tkwiący w ukraińskiej emigracji zarobkowej, daje Łotwa, która kilka lat temu rozpoczęła program wspierania imigracji osób z kapitałem i wykształceniem. Ukraińscy przedsiębiorcy mogą tam w ciągu kilku tygodni uzyskać prawo pobytu.