Polacy szybko uczą się zarabiać na eksporcie wiedzy
Polscy eksporterzy obok mebli, sprzętu AGD, jabłek, czy pieczarek z powodzeniem zaczynają sprzedawać za granicą także wiedzę i rozwiązania z dziedziny nowych technologii.
Przyzwyczailiśmy się już do danych pokazujących systematyczny wzrost polskiego eksportu. Jego wartość w ciągu dziesięciu ostatnich lat do 2015 r. zwiększyła się 2,5-krotnie – z 71,4 do 178,7 mld euro. Za wyjątkiem kryzysowego 2009 r. trwa nieprzerwana passa polskich eksporterów, coraz pewniej rozpychających się na zagranicznych rynkach.
Taki obraz podtrzymują ostatnie dane GUS. W ciągu ośmiu miesięcy 2016 r. (styczeń-sierpień) wartość eksportu wyniosła prawie 118,9 mld euro i była wyższa o 1,5 proc. w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku. Eksport do krajów UE wzrósł o 1,8 proc. do ok. 94,8 mld euro. Wśród ważniejszych unijnych rynków najszybciej zwiększyła się sprzedaż do Słowenii, Irlandii, Rumunii, Portugalii, Finlandii, Hiszpanii oraz Szwecji. Jeżeli chodzi o pozostałe rynki dynamicznie zwiększyła się polska sprzedaż do Szwajcarii, Kanady, Stanów Zjednoczonych i Izraela.
Aż o 32 proc. w porównaniu do analogicznego okresu 2015 r. wzrósł eksport do Indii, o 30 proc. do Singapuru i o 10,1 proc. do Korei Południowej. Ministerstwo Rozwoju szacuje, że ten rok zamkniemy ze sprzedażą zagraniczną na poziomie około 185 mld euro, co oznacza wzrost o 6 mld euro w porównaniu do ubiegłego roku.
– Widzimy, że sukcesywnie rośnie ilość zapytań od naszych klientów, dotyczących działalności na rynkach zagranicznych i możemy pochwalić się coraz większą liczbą efektywnych implementacji naszych rozwiązań za granicą. Istotne jest to, że dynamika wzrostu przychodów klientów, działających za granicą jest często dwucyfrowa. Na pewno jest to spowodowane większą dostępnością do zagranicznych rynków i wyższych marż, uzyskiwanych z działalności biznesowej poza Polską – uważa Piotr Tymiński, dyrektor departamentu rozwoju produktów i wsparcia sprzedaży, pion bankowości przedsiębiorstw CitiHandlowy.
Fundacja Kronenberga przy CitiHandlowy przeprowadziła trzecią edycję badań pt. „Jak polskie firmy sprzedają na rynkach zagranicznych”. Żadna z pytanych firm nie zamierza zrezygnować lub zmniejszać skali działalności poza granicami kraju, a aż 84 proc. chce wejść na kolejne rynki. 73 proc. firm stwierdziło, że działalność za granicą zapewnia większą rentowność. Do najbardziej rentownych polscy przedsiębiorcy zaliczyli firmy produkcyjne i handlowe.
Gra to pieniądz
Badanie to potwierdziło niezachwianą pozycję branży spożywczej, budowlanej i meblarskiej (odpowiednio 38, 21 i 18 proc. zagranicznych klientów najbardziej ceni te branże). Eksperci podkreślają jednak, że coraz bardziej widoczne za granicą stają się polskie branże niszowe, skierowane do konkretnego, nieraz wąskiego grona odbiorców.
Schemat poszukiwania nisz zastosowali polscy producenci gier (przede wszystkim komputerowych ) oraz zabawek. Przeanalizowali światowy rynek – w Polsce jest on dziś wart ponad 1,5 mld zł, na świecie ponad 90 mld dol. – pod kątem popytu na określone produkty i ruszyli z otwartą przyłbicą za granicę.
W 2015 roku w eksporcie gier i zabawek z Polski padł absolutny rekord – w tym okresie wysłaliśmy za granicę produkty za niemal 4,6 mld zł, czyli prawie o 60 proc. więcej, niż rok wcześniej (w 2010 r. było to ledwie 763,5 mln zł). Eksporterzy klasycznych zabawek, takich jak laki, samochodziki, czy rowery trójkołowe zanotowali obroty na poziomie 1,5 mld zł. Klasyczne zabawki w tym segmencie nie są jednak liderem – największą wartość ma eksport sprzętu do gier – wideo i komputerowych – w 2015 r. polscy eksporterzy wysłali do innych krajów sprzęt o wartości 2,1 mld euro. Największym odbiorcą są Niemcy, gdzie trafia aż jedna trzecia eksportu dla tej kategorii.
Od kilku lat furorę robią za granica polskie gry. Na tegorocznych targach Gamescom w Kolonii polscy producenci gier po raz pierwszy pojawili się ze swoim pawilonem. W sukces całej branży wielki wkład miała gra „Wiedźmin”. W rankingu branżowego magazynu ITwiz firma CD Projekt, która wyprodukowała grę zajęła pierwsze miejsce na liście eksporterów produktów i usług IT w Polsce w 2015 roku. Spółka nie podała dokładnych danych, ale szacuje się, że aż 95 proc. sprzedaży CD Projekt realizuje poza Polską, a wartość eksportu – głównie chodzi o sprzedaż gry „Wiedźmin 3” – sięgnęła 665 mln zł.
Dobrze znana jest już historia polskich kosmetyków, które kilka lat temu szturmem zdobyły, a teraz ugruntowują swoją pozycję w krajach Bliskiego Wschodu i Afryce Północnej. Polskie firmy z tej branży doskonale oceniły ogromny popyt na kosmetyki do makijażu wśród arabskich kobiet (oczy i dłonie to bardzo często jedyne odsłonięte elementy ciała, które kobiety pokazują publicznie).
Wartość eksport polskich kosmetyków do Zjednoczonych Emiratów Arabskich wynosi dzisiaj około 20 mln dolarów, ale polscy producenci już znaleźli importerów także w Egipcie, Maroku, Arabii Saudyjskiej i Algierii, gdzie notowane są wzrosty wartości eksportu średnio o 2-3 mln euro rocznie.
Do największych polskich graczy na tamtych rynkach należą Vipera Cosmetics, producent kosmetyków kolorowych (głównie lakierów do paznokci), oraz Inglot, który otworzył już około 40 sklepów w regionie i planuje szybką ekspansję – do 2020 r. ma działać 200 sklepów w regionie Zatoki Perskiej. Inglot wpadł na pomysł, by sprzedawać pierwszy na świecie lakier do paznokci, przepuszczający parę wodną, dzięki czemu muzułmanki nie muszą go zmywać podczas ablucji.
Eksperci spodziewają się utrzymania takiego tempa wzrostu eksportu w najbliższych latach.
– Jesteśmy bardzo kreatywni i różnorodni, wyspecjalizowaliśmy się w eksporcie wielu rodzajów wyrobów. Za PRL- u mówiło się, że eksportujemy węgiel, siarkę i statki. Teraz mamy tysiące grup produktów, którymi podbijamy rynki zagraniczne – ocenia Piotr Soroczyński, główny ekonomista Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE).
Wiedza jest cennym towarem
W trakcie analizy map branż eksportowych w Polsce sporządzanych na podstawie danych GUS i uaktualnianych systematycznie przez KUKE szczególną uwagę zwracają dwie rzeczy – wysoka pozycja gier i zabawek oraz „badania naukowe i prace rozwojowe w dziedzinie nauk społecznych i humanistycznych”. Udział przychodów z eksportu w tej branży sięga niemal 80 proc.
Eksperci KUKE zastrzegają, że trudno mówić o szczegółach, bo nie znają tych firm. Zdaniem Piotra Soroczyńskiego prawdopodobnie sprzedają badania lub raporty, co potwierdza tezę o rosnącej wszechstronności polskich eksporterów.
Wiedza świetnie się sprzedaje, a Polacy od pewnego czasu wyspecjalizowali się w rozwijaniu nowych inteligentnych produktów, często od podstaw stworzonych w Polsce, które robią furorę za granicą. Szczególną renomę wyrobiliśmy sobie w szeroko pojętej branży IT i nowych technologiach. Mamy świetnych specjalistów, którzy często zaskakują trafionymi pomysłami biznesowymi.
Brytyjski „Forbes” napisał niedawno o Polsce, że w niedalekiej przyszłości stanie się europejskim hubem w dziedzinie technologicznych start-upów. Pośród technologicznych perełek z ogromnymi perspektywami dziennikarze wymieniają portal Brainly, które w Polsce znane jest jako Zadane.pl, czyli sieć portali edukacyjnych, skupiających uczniów wymieniających się wiedzą.
Platforma ma 12 wersji językowych i użytkowników w 35 krajach. Polską wersję odwiedza 7 milionów osób miesięcznie, a globalną 60 milionów. Największe rynki dla Brainly to między innymi Rosja, Brazylia i Indonezja. W maju 2016 r. w rozwój firmy 15 milionów dolarów zainwestował fundusz Naspers.
Kolejnym start-upem o światowej już renomie już jest serwis filmowy filmaster.pl, kupiony kilka miesięcy temu za milion euro przez Samba TV. Na start-upowym podium jest też Grupa Doc Planner, największy dziś światowy serwis do zamawiania wizyt lekarskich online (właściciel serwisu Znanylekarz.pl).
Firma swoje usługi oferuje w 25 krajach, w tym m.in. w Meksyku, Brazylii, Argentynie, Turcji i Włoszech. Dalekie rynki azjatyckie, wśród nich m.in. 300-milionową Indonezję, podobijają z kolei Brand24, spółka monitorująca Internet i media społecznościowe oraz Finspi, polska odpowiedź na Facebooka.
„Dolina Krzemowa nie ma monopolu na innowacje”, napisał tydzień temu w newsletterze serwis analityczny CB Insights, zwracając uwagę na możliwości i dokonania rynków innych niż amerykański.
Odrębną kategorią wśród dostawców nowych rozwiązań są fintechy proponujące klientom innowacyjne podejście do usług finansowych. Potencjał branży jest ogromny. W 2015 r. według szacunków KPMG wartość inwestycji w firmy fintechowe wyniosła na świecie ponad 20 mld dolarów, o 18 mld dolarów więcej, niż jeszcze pięć lat wcześniej.
Na liście „najgorętszych” polskich fintechów Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości wymienia między innymi Atsorę, czyli start-up, umożliwiający współpracę małych i średnich przedsiębiorstw z bankami oraz Azimo, proponujące szybkie przelewy pieniężne. Obie firmy mocno penetrują rynek brytyjski, a ich właściciele mają zdecydowanie apetyt na więcej.
– Branża fintechowa, dzięki temu, że wszystko odbywa się online, rozwija się niezwykle szybko. Nie ma tu dużych inwestycji, barier, otwierania kosztownych biur, czy fabryk. Liczy się pomysł i umiejętność sprawnego poruszania się w świecie nowych technologii i finansów – mówi Mirosław Ciesielski, ekonomista z Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku, specjalizujący się w tematyce fintechów i start-upów.
W Polsce, w porównaniu z Europą Zachodnią, bankowość jest bardziej zaawansowana, jeżeli idzie o kontakt z klientem, stąd spora ilość fintechów w naszym kraju.
– Często wymyślone u nas rozwiązania przenoszą się na przykład na rynek brytyjski, bo w Polsce brakuje zachęt regulacyjnych i podatkowych, by zatrzymać biznes w Polsce – zauważa Mirosław Ciesielski.
Z danych Start Up Poland wynika, że aż 54 proc. polskich start-upów nastawiona jest na eksport swoich usług, głównie do Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Znacznie bardziej rozwinięty rynek venture capital w tych krajach daje dużo większe możliwości dofinansowania i rozwoju. Stosunek inwestycji venture capital do PKB jest w Polsce niekorzystny – jest ich pięć razy mniej, niż np. w Niemczech.
Między innymi dlatego ekonomiści podkreślają potrzebę większej aktywności państwa w zakresie wsparcia, co idzie w parze z rządowymi planami. Kilka dni temu wiceminister rozwoju Radosław Domagalski-Łabędzki (tuż przed tym, nim został powołany na stanowisko prezesa KGHM) poinformował, że jeszcze w tym roku zacznie działać Rządowa Agencja Handlu i Inwestycji. Budżet RAHiI ma docelowo zostać podniesiony do 200 mln zł.
– Utworzymy jeden podmiot koordynujący politykę wspierania eksportu. Celem rządu jest zwiększenie zaangażowania w eksport firm polskich. Chcemy to zrobić zarówno instrumentami finansowymi (…), jak i zmieniamy model instytucjonalny – powiedział agencji PAP wiceminister Domagalski-Łabędzki.
Ministerstwo Rozwoju chce zwiększyć udział w eksporcie firm z rodzimym kapitałem.
– Przez ostatnie lata trend wzrostowy polskiego eksportu był głównie udziałem firm zagranicznych. Blisko 2/3 jest generowane przez firmy z kapitałem zagranicznym. Nie ma w tym nic złego, ale chcemy, by był ten trend generowany był przy udziale polskich firm. Chcemy zachęcać polskie firmy, by podejmowały to ryzyko – dodał min. Domagalski-Łabędzki, zapowiadając utworzenie do 69 biur handlowych mających na celu promocję polskiego eksportu na świecie.
We wrześniu także Polski Fundusz Rozwoju, rządowa spółka celowa, ogłosił, że w ramach Programu Ekspansji Międzynarodowej Polskich Przedsiębiorstw zamierza zaoferować firmom pakiet nowych instrumentów finansowych i doradczych w zakresie wsparcia eksportu i zagranicznych inwestycji o wartości 60 mld zł.
W październiku z inicjatywą ułatwienia eksporterom ekspansji na niektórych rynkach wystąpiła KUKE – w pięciu krajach (Algieria, Indie, Iran, Meksyk, Wietnam – PKB Wietnamu wzrósł w 2015 r. o 7 proc., Meksyk to 120-milionowy rynek, a polsko-indyjskie obroty handlowe wyniosły w ubiegłym roku ponad 2,2 mld dol.) przedsiębiorcy zainteresowani prowadzeniem tam działalności dostaną bardziej elastyczne możliwości zabezpieczenia transakcji. KUKE nawiązała tam współpracę z bankami, które mają realnie pomagać polskim firmom w rozwoju.