W budownictwie wróciła koniunktura
Eksperci oczekują, że branżę budowlaną czeka kilka lat wzrostu przychodów. Wyrażają jednak obawy, że następuje kumulacja robót sprzyjająca wzrostowi cen materiałów. Rosną też oczekiwania płacowe, co ma wpływ na koszty i - w konsekwencji – na rentowność zawieranych w latach 2015-2017 kontraktów.
Od kwietnia 2017 roku wyliczany przez Główny Urząd Statystyczny wskaźnik koniunktury w budownictwie ma dodatnią wartość. Ostatni raz był on na plusie w lipcu 2011 roku. Według danych GUS po ośmiu miesiącach tego roku przychody firm budowlanych zatrudniających ponad 9 osób były o 12,5 proc. wyższe niż rok wcześniej. Należy jednak pamiętać, że ubiegły rok był dla budownictwa bardzo słaby – przychody firm budowlanych spadły o ok. 6,9 proc. w porównaniu z 2015 rokiem, a dekoniunktura w branży trwała do sierpnia ubiegłego roku włącznie.
Przyczyną ubiegłorocznego spadku było zmniejszenie nakładów inwestycyjnych, w tym tych finansowanych z budżetu i środków unijnych. Przetargi ogłaszane czy to na budowę dróg, czy też modernizację linii kolejowych ruszyły dopiero w ostatnich miesiącach. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa już na początku 2016 roku sygnalizowało, że w szufladach nie ma projektów, które mogłyby stać się podstawą do ogłoszenia przetargów kolejowych.
Jak powiedziała w końcu września tego roku podczas posiedzenia sejmowej komisji gospodarki i rozwoju Małgorzata Stręciwilk, prezes Urzędu Zamówień Publicznych, „mieliśmy pewne opóźnienie we wdrożeniu dyrektyw europejskich, więc spora część zamawiających, zwłaszcza tych, którzy wydatkowali środki unijne, wstrzymywała się z wszczynaniem postępowań o zamówienia publiczne”. Dodała, że kolejnym powodem spadku wartości rynku zamówień publicznych było nie rozpoczęcie w 2016 roku kontraktowania dużych inwestycji z kolejnej unijnej perspektywy finansowej.
W ocenie analityków w średnim terminie można oczekiwać wzrostu przychodów branży budowlanej. Patrząc na perspektywy, warto pamiętać, że w lipcu ubiegłego roku wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że w ciągu dziesięciu lat Polska na inwestycje infrastrukturalne – żeglowność rzek, drogi i autostrady, kolej, Centralny Port Komunikacyjny oraz inwestycje energetyczne – wyda równowartość ponad 100 mld dolarów.
Mieszkaniówka na fali
Utrzymuje się dobra koniunktura w budownictwie mieszkaniowym. Według GUS po ośmiu miesiącach roku liczba pozwoleń na budowę i zgłoszeń z projektem budowlanym była o niemal 35 proc. wyższa niż w tym samym okresie 2016 roku. Od początku tego roku do końca sierpnia oddano do użytku niemal 109 tys. mieszkań, o 9,6 proc. więcej niż rok temu, kiedy odnotowano wzrost o 12,8 proc. Liczba budów rozpoczętych w pierwszych ośmiu miesiącach wzrosła o 22,4 proc. do niemal 144 tys. mieszkań (rok wcześniej wzrost wynosił nieco ponad 6 proc.).
Budowie mieszkań sprzyjają niskie stopy procentowe. Część pieniędzy odpływających z niskooprocentowanych depozytów bankowych lokowana jest na w nowych mieszkaniach budowanych z myślą o wynajmie. Niskie stopy sprzyjają też zaciąganiu kredytów na budowę mieszkań czy modnych ostatnio aparthoteli (w zamian za współfinansowanie budowy obiektu hotelowego kupujący uzyskuje własność pokoju wraz z kilkuletnią gwarantowaną stopą zwrotu).
Więcej na drogi
Program Budowy Dróg Krajowych (PBDK) na lata 2014-2023 (z perspektywą do 2025 roku), który w lipcu zaktualizował rząd, zakłada, że w tym czasie na inwestycje zostanie wydane 135 mld zł (poprzednio mowa była o 107 mld zł).
Z ujętych w programie przedsięwzięć zrealizowano na razie inwestycje warte niespełna 6,8 mld zł, które dotyczyły łącznie 205 km dróg. W fazie realizacji są projekty warte niemal 48,7 mld zł (dotyczą 1250 km dróg), a wartość ogłoszonych i nierozstrzygniętych przetargów to niemal 28 mld zł. Lwia część kwoty zrealizowanych i realizowanych inwestycji – 30 mld zł – przypada na przetargi ogłoszone w 2015 roku.
Na podstawie tych danych można stwierdzić, że zagospodarowano 41 proc. środków przewidzianych w PBDK, a 38 proc. środków czeka na przetargi. W ujęciu statystycznym sytuacja jest więc lepsza niż w przypadku inwestycji kolejowych.
Inwestycyjny optymizm na kolei
Mimo ubiegłorocznego załamania inwestycji związanych z modernizacją szlaków kolejowych Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa oraz PKP SA są przekonani, że zaplanowane w ramach Krajowego Programu Kolejowego do roku 2023 inwestycje o wartości 66 mld zł nie są zagrożone.
Nie wszyscy podzielają urzędowy optymizm i zwracają uwagę, że na nieco ponad trzy lata przed końcem unijnej perspektywy finansowej 2013-2020, która jest głównym źródłem środków na modernizację kolei, rozdysponowana jest mniej niż połowa kwoty. A to może oznaczać kłopoty z terminowymi rozliczeniami unijnego wsparcia.
W latach 2015-2016 ogłoszono przetargi warte 27 mld zł. Podpisane do tej pory kontrakty warte są o 2 mld zł mniej. Trwają przetargi o wartości 13 mld zł; przed końcem roku powinny zostać ogłoszone kolejne warte ok. 5 mld zł, a w 2018 roku – o wartości ok. 10 mld zł. Jeśli krótkoterminowe plany zostaną zrealizowane, to w końcu przyszłego roku powinny być zakontraktowane roboty warte łącznie ok. 40 mld zł.
Można oczekiwać, że do 2023 roku rynek budownictwa kolejowego nie powinien odnotowywać spadków. Jeśli w kolejnej perspektywie finansowej Unii Europejskiej znajdą się pieniądze na wsparcie dalszych inwestycji, to firmy wyspecjalizowane w budownictwie kolejowym, takie jak Torpol i grupa Budimex, a także polskie oddziały zagranicznych koncernów budowlanych, takich jak Poor czy Astaldi, mogą liczyć na dobrą koniunkturę także po tej dacie. PKP PLK twierdzi bowiem, że wkrótce stworzy listę projektów, które można uruchomić po 2023 roku. Ich wartość to ok. 30 mld zł.
Energetyka za szczytem
Przez ostatnie kilka lat ważnym segmentem rynku budowlanego były inwestycje związane z modernizacją i odtworzeniem mocy w energetyce. Warte łącznie ok. 30 mld zł inwestycje koncernów energetycznych, które rozpoczęto w I połowie tej dekady stabilizowały przychody wielu firm, w tym Polimex-Mostostal.
Budownictwo w energetyce najlepszy okres ma już za sobą. Nowych wielkich inwestycji, takich jak budowa bloków w Jaworznie, Opolu czy Kozienicach, nie ma na horyzoncie. Jedyny tegoroczny nowy kontrakt wart jest 1,6 mld zł i dotyczy budowy bloku gazowo-parowego w Elektrociepłowni Żerań. Ostatni blok węglowy ma powstać w Ostrołęce (szacowana wartość inwestycji to 5,5-6,0 mld zł). Niewykluczone, że w tej dekadzie ruszy też budowa bloku gazowego w Elektrowni Dolna Odra (inwestycja rzędu 1,0-1,5 mld zł).
Poza tym spodziewane są inwestycje, których celem będzie dostosowanie do 2021 roku działających elektrowni do wymogów Unii Europejskiej dotyczących emisji spalin. Ich szacowana łączna wartość to 3,5-4,5 mld zł. W dalszej perspektywie – być może – pojawi się budowa pierwszej elektrowni atomowej.
Porty morskie i lotnicze
Oceniając potencjalne kontrakty firm budowlanych, nie wolno zapominać o inwestycjach infrastrukturalnych w porty lotnicze i morskie. Osobną sprawą jest to, na ile są one – zwłaszcza w przypadku portów lotniczych – realne.
Ogłoszony we wrześniu zamiar wybudowania w Stanisławowie w gminie Baranów Centralnego Portu Komunikacyjnego to inwestycja, której wartość można dziś szacować nawet na 35 mld zł. CPK ma ruszyć za dziesięć lat, a rozpoczęcie trwających pięć, sześć lat prac budowlanych planowane jest za trzy, cztery lata. Samo lotnisko ma kosztować ok. 20 mld zł, a pozostałe koszty związane są budową węzła kolejowego (8-9 mld zł) i budową dróg (2-7 mld zł).
Także lotniska regionalne, takie jak Wrocław i Kraków, planują inwestycje. Ich łączna wartość do 2025 roku może sięgnąć 2,3 mld zł. Planowane inwestycje są przeszło dwa razy niższe niż w poprzedniej perspektywie finansowej, gdy wyniosły 5,8 mld zł. Spadek wynika m.in. z faktu, że w obecnym budżecie unijnym na porty lotnicze przeznaczono jedynie 150 mln zł, z czego 115 mln zł ma otrzymać Polska Agencja Żeglugi Powietrznej. W perspektywie 2007-2013 wsparcie unijne wyniosło 2,3 mld zł.
Do 2021 roku ma zostać rozbudowany gazoport w Świnoujściu. Rozbudowywany ma być też port w Gdańsku (wydłużenie nabrzeży, pogłębienie toru wodnego) i Gdyni (łączna wartość inwestycji to 300 mln zł).
Ryzyka te same co poprzednio
Branża budowlana doskonale pamięta kłopoty sprzed sześciu, siedmiu lat, gdy w czasie skumulowały się inwestycje drogowe i budowa infrastruktury na Euro 2012. W górę poszły wówczas koszty, w tym ceny materiałów budowlanych. Na dodatek niektóre inwestycje złapały poślizg. Doszło do serii bankructw zarówno dużych, jak i małych oraz średnich firm budowalnych, a podwykonawcy często długie miesiące czekali na zapłatę za wykonane prace.
Dziś sytuacja zaczyna wyglądać podobnie. W ocenie analityków ryzyko jest mniejsze niż w poprzedniej perspektywie finansowej, ale istnieje.
Firmy, które podpisywały kontrakty w latach 2015-2016, zaczynają mieć kłopoty, bo ceny materiałów i robocizny wzrosły. Aby zdobyć kontrakty w okresie panującej wówczas m.in. w budownictwie drogowym i kolejowym przetargowej posuchy zwycięzcy oferowali ceny wyraźnie niższe – czasami nawet o kilkadziesiąt proc. – od założonych przed zamawiającego budżetów. Jeśli zwycięzcy nie zabezpieczyli się przed wzrostem cen, to teraz mogą wpaść w tarapaty podobne do tych sprzed pięciu, sześciu laty.
Najsilniej – bo aż o 20 proc. – w ostatnich 12 miesiącach podrożały kruszywa granitowe, o ok. 19 proc. zdrożały pręty zbrojeniowe (ich ceny są najwyższe od czterech lat), o 14 proc. beton towarowy, a o 10 proc. cement. Kilkuprocentowe wzrosty cen odnotowano w przypadku wykorzystywanych w budownictwie kolejowym podkładów strunobetonowych i szyn. W ocenie ekspertów po ostatnich wzrostach ceny są dziś na poziomie sprzed dwóch, trzech lat.
Wzrost kosztów materiałów to nie wszystko. Podrożały – o co najmniej kilkanaście procent – także roboty specjalistyczne i wzrosły – o kilkanaście procent – oczekiwania płacowe robotników wykwalifikowanych. Co więcej, z rynku płyną sygnały, że brakuje rąk do pracy. Firmy starają się więc pozyskiwać robotników z Ukrainy i Białorusi.
Przykładem firmy, która popadła ostatnio w kłopoty, jest Vistal Gdynia. Spółka 9 września ogłosiła, że m.in. z powodu nieprzewidzianych kosztów, opóźnień w kontraktach i kłopotów ze ściąganiem należności, dokonała odpisów na długoterminowe kontrakty krajowe i zagraniczne. Finansujące spółkę banki bardzo szybko zaczęły wypowiadać umowy kredytowe.
Nie zanosi się na to, by ceny materiałów spadły. Kumulacja inwestycji drogowych i kolejowych jest przed nami, a to napędza popyt na materiały. Nie zanosi się też, by zelżała presja na płace.
Cezary Bernatek, analityk domu maklerskiego Haitong Banku, spodziewa się, że szczyt wydatków na drogi nastąpi w latach 2018-2020, a w segmencie budownictwa kolejowego w latach 2019-2021. W budownictwie mieszkaniowym lokalny szczyt analityk prognozuje w 2018 roku, a potem spodziewa się dwóch lat umiarkowanego spadku. W przypadku budownictwa komercyjnego przewiduje, że lokalny szczyt nastąpi w tym roku, po czym najpierw – w 2018 roku – nastąpi wyhamowanie koniunktury, a potem stabilizacja.
Analityk Haitong Bank zwraca uwagę na jeszcze jeden czynnik ryzyka o typowo fiskalnej naturze.
– Rynek budowlany boryka się z problemami małych i średnich podwykonawców ze zwrotem VAT. Często odrzucają oni zlecenia, oferując jedynie wynajem sprzętu lub po prostu żądają 23-procentowego wzrostu wynagrodzenia, by ograniczyć szkody spowodowane przez opóźnienia w zwrocie podatku – twierdzi.
Konsekwencją wzrostu kosztów jest składanie przez wykonawców ofert z cenami powyżej budżetu zamawiającego. To ostatnio często powoduje, że przetarg jest odwołany. Jeśli zamówienia współfinansowane są środkami unijnymi, oznacza to zazwyczaj rozpisanie nowego przetargu, a jednocześnie rośnie ryzyko, że szczyt robót przypadnie w tym samym czasie co w innych kontraktach.
W przypadku przetargu na budowę hali widowiskowo-sportowej w Suwałkach najtańsza oferta była o niemal 37 proc. droższa niż zaplanowany budżet.
– Spodziewaliśmy się, że oferty mogą być wyższe, ale nie przypuszczaliśmy, że będą tak wysokie – mówił w końcu września agencji PAP Kamil Sznel z biura prasowego prezydenta Suwałk.