Inwestycje i wzrost gospodarczy – wcale nie taka prosta zależność

Inwestycje i wzrost gospodarczy – wcale nie taka prosta zależność

Polska gospodarka osiąga wzrost gospodarczy wyższy niż średnia w Unii Europejskiej i średnia wśród krajów Europy Środkowowschodniej, które są członkami UE. Mimo to zasadniczy czynnik wzrostu – stopa inwestycji – utrzymuje się w u nas na poziomie niższym niż przeciętna w Unii.  


Oczywiście są lata, gdy Polska nie jest liderem wzrostu, ale w dłuższych okresach nasza gospodarka jest jedną z najbardziej dynamicznych w UE. W ciągu 27 lat osiągnęła najwyższą średnią dynamikę spośród krajów naszego regionu, które przechodziły transformację. Mimo spowolnienia wzrostu w okresie światowego kryzysu finansowego i po nim utrzymała pozycję jednego z najszybciej rozwijających się krajów w UE, co w dużej mierze zawdzięcza brakowi recesji w 2009 roku.

Tymczasem zasadniczy czynnik wzrostu – stopa inwestycji – utrzymuje się w Polsce na poziomie niższym niż przeciętna w Unii Europejskiej. Najwyższą stopę inwestycji osiągnęliśmy w roku 1999 – 24,3 proc. (relacja nakładów brutto na środki trwałe do PKB), a średnia za ostatnie 20 lat to 20,7 proc. Spośród krajów naszego regionu Europy będących członkami Unii Europejskiej Polska miała w latach 2005-2016 najniższą średnią stopę inwestycji, utrzymując jednocześnie drugi (po Słowacji) najwyższy wzrost gospodarczy.

Nasuwają się dwa pytania:

  1. Jakie czynniki zadecydowały o wysokim wzroście gospodarczym Polski mimo niskiej stopy inwestycji?
  2. Czy da się utrzymać wysoki wzrost przy relatywnie niskiej stopie inwestycji?

Dlaczego rośliśmy szybko

Główną przyczyną szybkiego wzrostu gospodarczego mimo relatywnie niskiej stopy inwestycji jest korzystanie z renty zacofania. Przed rokiem 1990 produktywność większości przedsiębiorstw przemysłowych była niska, a w dodatku Polska miała (obok Rumunii) największy udział pracujących w rolnictwie. W latach 1990-2016 z rolnictwa odeszło ok. 1,5 mln osób, których część przeszła do bardziej produktywnych sektorów gospodarki, w tym przemysłu i usług. Spadła też o około 170 tys. liczba zatrudnionych w górnictwie węgla kamiennego oraz produkcja węgla w kopalniach przynoszących straty.

Ograniczanie produkcji i zatrudnienia w nierentownych przedsiębiorstwach przemysłowych pozwalało bardziej efektywnie zagospodarować majątek produkcyjny i pracowników – mimo wysokiego bezrobocia. Przechodzenie z sektorów o niskiej produktywności do bardziej produktywnych jest prostym sposobem na utrzymanie wysokiego wzrostu PKB bez potrzeby dokonywania wielkich inwestycji.

Pozytywnym zjawiskiem dla długookresowego wzrostu była mała zmienność dynamiki PKB. W ostatnich 25 latach najwyższe tempo wzrostu Polska uzyskała w latach 1996 (6,1 proc.), 1997 (6,5 proc.), 2006 (6,2 proc.) i 2007 (7,0 proc.). Najniższą dynamikę PKB notowano w latach 2001 (1,2 proc.), 2002 (2,0 proc.), 2012 (1,6 proc.), 2013 (1,4 proc.). Tymczasem kilka krajów naszego regionu miało okresy dynamiki wyższej niż Polska, ale także okresy recesji. Słowacja w roku 2006 miała wzrost 8,5 proc., a w 2007 roku aż 10,8 proc., ale w 2009 roku PKB spadło o 5,4 proc. Czechy w okresie 2005-2016 miały trzy lata spadkowe, Węgry dwa lata, Rumunia dwa lata, Bułgaria rok.

Polska jako relatywnie duży kraj jest mniej uzależniona od wahań na rynkach światowych niż inne kraje naszego regionu, co pozwoliło na łagodniejsze przejście zarówno kryzysu rosyjskiego w latach 1998-1999, jak i kryzysu światowego z lat 2008-2009.

Wreszcie pozytywnie na wzrost PKB wpływała demografia. W ostatnich 17 latach na rynek pracy weszło pokolenie wyżu demograficznego – osoby urodzone w latach 1979-1985. W efekcie średni wiek pracujących jest niższy niż średnio w Europie. W 2005 roku było w Polsce o 2,3 mln osób w wieku produkcyjnym (18-59 lat dla kobiet; 18-65 lat dla mężczyzn) więcej niż w roku 1989. Ten trend demograficzny częściowo rekompensował spadek aktywności zawodowej Polaków. Po roku 2005 udział osób w wieku produkcyjnym zaczął maleć.

Transformacja polskiej gospodarki pozwoliła na szybkie zbliżanie się do poziomu krajów Europy Zachodniej, w tym Niemiec.

Ale efekt doganiania stopniowo się wyczerpuje. Kurczą się rezerwy wynikające z renty zacofania i możliwości przesuwania zasobów do bardziej wydajnych obszarów gospodarki. Można z tego wyciągnąć wniosek, że utrzymanie, a tym bardziej przyspieszenie dynamiki wymagać będzie wzrostu stopy inwestycji. Nie znaczy to jednak, że większe nakłady inwestycyjne automatycznie przełożą się na szybszy wzrost. Ważna jest nie tylko wartość inwestycji, ale też ich efektywność.

Ważna jest efektywność

Większość ekonomicznych modeli wzrostu uwzględnia nakłady kapitałowe jako jedną z najważniejszych zmiennych objaśniających dynamikę gospodarki. Jednocześnie w większości modeli uwzględniane są współczynniki obrazujące efektywność inwestycji. W skali przedsiębiorstwa efektywność inwestycji to przyrost zysku netto w relacji do przyrostu kapitału (nakładów inwestycyjnych), które pozwoliły na zwiększenie zysku. W skali państwa efektywność inwestycji to przyrost PKB uzyskany dzięki nakładom brutto na środki trwałe. Jeżeli polska gospodarka utrzymuje wysoką stopę wzrostu przy relatywnie niskim udziale inwestycji w PKB, to znaczy, że efektywność nakładów kapitałowych była w Polsce wyższa niż w wielu innych krajach.

Korelacja między średnią stopą inwestycji a średnim tempem wzrostu PKB dla populacji 28 krajów UE plus Islandia i Norwegia w latach 2005-2016 wynosi 40,5 proc. Jest to korelacja istotna dla poziomu istotności 0,01. Stopa inwestycji wyjaśnia zatem znaczną część czynników sprzyjających wzrostowi PKB.

Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę wyłącznie 13 krajów, które stały się członkami Unii Europejskiej w roku 2004 i później, to współczynnik korelacji między stopą inwestycji a tempem wzrostu w okresie 2005-2016 wynosił tylko 9,5 proc. i był statystycznie nieistotny. Tempo wzrostu tej grupy krajów zależało bardziej od jakości polityki gospodarczej oraz odporności na szoki zewnętrzne niż od stopy inwestycji. Nie można z tego wyciągać zbyt daleko idących wniosków i pomniejszać znaczenia stopy inwestycji dla wzrostu gospodarczego, ale też nie należy pokładać nadziei na szybszy wzrost tylko w maksymalizacji inwestycji.

W latach 2009-2015 średnia stopa inwestycji w Stanach Zjednoczonych wynosiła 19,1 proc., w Japonii 22,6 proc., w strefie euro 20,3 proc., w Niemczech 19,8 proc. Średnie tempo wzrostu PKB w tym okresie wyniosło 1,4 proc. w USA, 0,0 proc. w Japonii, 0,4 proc. w strefie euro, i 1,0 proc. w Niemczech. Stany Zjednoczone z relatywnie niską stopą inwestycji miały wyższe tempo wzrostu niż Japonia, strefa euro i Niemcy.

W latach 2005-2016 najniższą stopę inwestycji w Unii Europejskiej miała gospodarka brytyjska, której średnie tempo wzrostu było w tym okresie szybsze niż w całej Unii Europejskiej. Kapitał w Wielkiej Brytanii był inwestowany bardziej efektywnie niż przeciętnie w Unii Europejskiej.

Alan Greenspan w książce “The Age of Turbulence” pisze, że kapitał w USA jest inwestowany efektywniej niż w innych krajach. „Wykorzystujemy nasze niewielkie oszczędności bardzo efektywnie i niewiele z nich marnujemy. Dlatego osiągamy najwyższą stopę zwrotu z kapitału spośród krajów G-7”. Według Greenspana kluczową sprawą jest elastyczna reakcja gospodarki na informacje płynące z rynku. Im mniej regulacji ograniczających przepływ informacji od konsumentów do producentów, tym trafniejsze są inwestycje (mniej oszczędności jest marnotrawionych na nieefektywne wydatki).

Wiele przykładów świadczy o tym, że istnieje trade-off między wielkością inwestycji i ich udziałem w PKB a ich efektywnością. W miarę wzrostu stopy inwestycji efektywność maleje. Indyjska gospodarka od roku 2007 do 2016 obniżyła stopę inwestycji z 42,5 proc. PKB do 30,4 proc. PKB. Utrzymała przy tym wysoką dynamikę PKB, która w tym okresie wyniosła średnio 7,3 proc.

W tym czasie stopa inwestycji w Chinach wzrosła z 41,5 proc. PKB w roku 2007 do 45,4 proc. w roku 2015. Średni wzrost PKB Chin w tym czasie wyniósł 9,2 proc., przy czym w roku 2016 spadł do 6,7 proc., gdy Indie, mające o 15 punktów procentowych niższą stopę inwestycji zanotowały wzrost 7,1 proc. (wszystkie powyższe dane pochodzą z Banku Światowego).

Inwestycje nadmierne

Wysoki poziom inwestycji w Chinach jest wymuszany przez politykę rządu i Ludowego Banku Chin. W Indiach ingerencja państwa w gospodarkę jest znacznie mniejsza, a inwestycje wynikają w większym stopniu z oceny ich opłacalności dokonywanej przez przedsiębiorców. Dlatego są bardziej efektywne. Znamy wiele przykładów przeinwestowania, to jest nadmiernych nakładów kapitałowych, które w długim okresie stwarzały ryzyko kryzysu finansowego.

Państwo może zapewnić wysoki poziom inwestycji w relacji do PKB, zwłaszcza jeżeli kontroluje gospodarkę. W PRL i innych krajach mających gospodarki centralnie kierowane brak weryfikacji rynkowej (mechanizmu cenowego) sprawiał, że rząd nie był w stanie ocenić efektywności poszczególnych inwestycji. W PRL stopa inwestycji wahała się wokół 30 proc., a w roku 1975 przekraczała 35 proc. (jeśli założymy, że ówczesne statystyki są wiarygodne; w rachunkach narodowych stosowano wówczas inną metodologię). Część z nich finansowano kredytami zagranicznymi i warunkiem ich spłaty był wzrost eksportu dewizowego. Ale efektywność inwestycji była tak niska, że spłata relatywnie niewielkiej sumy kredytów (ok. 20 mld dol. w roku 1980) okazała się niemożliwa, zwłaszcza że wzrosło oprocentowanie.

Także w krajach o gospodarce rynkowej nadmierne inwestycje stymulowane przez państwo mogą prowadzić do kryzysu, tak jak było w Azji Wschodniej w roku 1997. W Korei państwo popychało wielkie koncerny w kierunku kapitałochłonnych inwestycji w przemyśle ciężkim i motoryzacyjnym (wiele z nich okazało się być mało efektywnych) oraz w kierunku ekspansji zagranicznej. W Tajlandii, Malezji i Indonezji były to wielkie prestiżowe projekty infrastrukturalne sponsorowane przez państwo. W Tajlandii w pewnym momencie stopa inwestycji dochodziła do 40 proc. PKB. Krańcowa efektywność inwestycji zaczęła spadać i korporacje, a także kraje nie były w stanie spłacać kredytów, które finansowały inwestycje.

Jednym z powodów utrzymania wzrostu PKB w roku 2009 było to, że Polska uniknęła przeinwestowania i nadmiernego zadłużenia, które były przyczyną kryzysu finansowego i głębokiej recesji w latach 2008-2009. Relatywnie niska stopa inwestycji przed kryzysem finansowym okazała się czynnikiem korzystnym. Kraje UE, które w latach 2005-2008 znacznie zwiększyły inwestycje i utrzymały stopę inwestycji na poziomie zbliżonym do 30 proc., doznały najgłębszych spadków PKB w latach 2008-2009. W Estonii stopa inwestycji spadła z 36,4 proc. w roku 2007 do 22,5 proc. w roku 2009 i 19,4 proc. w roku 2010. W okresie tym estońskie PKB spadło o blisko 20 proc. Podobne zjawisko, choć o mniejszym nasileniu wystąpiło w pozostałych krajach bałtyckich, w Hiszpanii, Bułgarii i Rumunii. Nadmierne inwestycje mogą zatem być dla gospodarki równie groźne, jak inwestycje niewystarczające.

Liderzy światowego wzrostu

Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego (dane obu instytucji nieco się różnią) w roku 2016 gospodarka światowa wzrosła o 3,2 proc., a w roku 2017 wzrośnie o 3,6 proc. Tempo polskiej gospodarki w ubiegłym roku było niższe niż średnia światowa, a w roku bieżącym będzie nieco wyższe. Kraje wysoko rozwinięte rosną w tempie 1,7-2,5 proc. Jedynym krajem z tej grupy, którego tempo wzrostu przekraczało w ostatnich pieciu latach 6 proc., jest Irlandia, która zawdzięcza to nadzwyczajnym wydarzeniom, które spowodowały, że wzrost w 2015 roku wyniósł przeszło 25 proc. Średni wzrost przekraczający 5,5 proc. notowała w ostatnich pięciu latach Malta, której średnia stopa inwestycji w tym czasie wyniosła 20,4 proc. Dynamika PKB Malty spadła z 8,2 proc. w roku 2014 do 5,5 w roku 2016, a według prognoz MFW spadek dynamiki będzie się utrzymywał w kolejnych latach.

Podobną jak Malta dynamikę zanotowała Turcja, której średnia stopa inwestycji w ostatnich pięciu latach wyniosła 28,8 proc. W Turcji od lat stopa inwestycji przekracza 25 proc. (wyjątkiem był rok 2009). Tymczasem kraj ten notuje okresy wysokiej dynamiki, ale też recesji. W roku ubiegłym wzrost PKB wyniósł 3,2 proc.

Szybkie, przekraczające 6 proc. tempo wzrostu osiągają od lat Chiny i Indie. Szybki wzrost notuje także kilka krajów afrykańskich, azjatyckich i południowoamerykańskich, tradycyjnie uważanych za słabo rozwinięte. Są one znacznie biedniejsze od Polski, z wyjątkiem Panamy. Niektóre z szybko rosnących krajów mają bardzo wysoką stopę inwestycji (Panama, Mozambik, Etiopia), ale są też kraje mające umiarkowaną stopę.

Kraje o podobnym do Polski poziomie PKB na głowę mieszkańca osiągały w ostatnich pięciu latach wzrost: Węgry – 1,9 proc., Grecja minus 2,1, Malezja 5,1 proc., Seszele – 4,7 proc., Estonia 2,3 proc., Litwa – 3,0 proc., Portugalia – minus 0,3 proc., Słowacja – 2,6 proc., Trinidad i Tobago – minus 0,6 proc., Cypr – minus 1,3 proc. Aż cztery kraje o podobnym do Polski poziomie PKB na głowę mieszkańca w ostatnich pięciu latach zanotowały ujemny wzrost, który był skutkiem kryzysów finansowych. Jedynie Malezja zanotowała w tym okresie wzrost znacząco wyższy niż Polska.

Bez cudownych recept

Podsumowując dotychczasowe rozważania, trzeba stwierdzić, że:

  • utrzymanie, a tym bardziej przyspieszenie wzrostu PKB jest trudne, o czym świadczą przykłady innych krajów mających podobny do Polski poziom PKB na głowę mieszkańca;
  • przyspieszenie wzrostu wymaga wyższych nakładów inwestycyjnych;
  • sama wielkość nakładów nie gwarantuje przyspieszenia wzrostu; chodzi o inwestycje efektywne;
  • sztuczne pobudzanie inwestycji państwowych lub prywatnych może doprowadzić do kryzysu finansowego – jeżeli zwrot z inwestycji będzie mniejszy niż koszt kapitału, który może wzrosnąć na skutek trendów na światowych rynkach – oraz zmiany kursów walutowych i stóp procentowych.

Przykłady międzynarodowe wskazują, że nie ma cudownych recept na przyspieszenie wzrostu PKB i stopy inwestycji. Wielkość inwestycji w gospodarce i ich stopa w relacji do PKB zależy od atrakcyjności inwestycyjnej. Alan Greenspan w cytowanej książce wyjaśnia to terminem „Risk-adjusted Return” – zysk z uwzględnieniem ryzyka. Chodzi więc o to, by polityka gospodarcza z jednej strony zapewniała przedsiębiorstwom odpowiedni zysk, z drugiej zaś zmniejszała ryzyko inwestycyjne. Oczywiście państwo nie powinno tego ryzyka brać na siebie ani też sztucznie go obniżać przez tworzenie rozmaitych preferencji (np. bezpośrednich lub pośrednich dopłat do kredytów).

Witold Gadomski
Źródło: Obserwator Finansowy
Obserwator Finansowy